Ballerina No. 2 zabiera nas w obrazy odmienne od Numeru Jeden. To róża zdecydowanie ostrzejsza, bardziej zielona, która podąża w stronę dzikiej róży i aromatu jej hydrolatu lub nawet konfitury
Ten ciekawy efekt jest pokłosiem gry maliny i cytrusów, bo samej dzikiej róży w kompozycji Les Parfums de Rosine nie mamy. Za to frapująco prezentują się wątki kwaśne (kto próbował owoców dzikiej róży, ten wie), które nadają perfumom niezwykłego, troszkę agresywnego wydźwięku. To nie jest róża zalotna i dziewczęca, a bardziej dystyngowana królowa kwiatów. Całość może dystansować, ale w tych kolcach jest jednocześnie sporo kobiecości.
W sercu równolegle pojawiają się dwa wątki: jeden sięga chłodnego, różanego listowia ukrytego gdzieś w lesie, drugi to równie zimny puder. Momentami magnalia przepycha się na pierwszy plan i wówczas ten drugi wątek zaczyna dominować. To doza transparentnych, czystych i drogich kosmetyków pielęgnacyjnych, a nie pudrowane cukierki. Co więcej, w sercu róża staje się różą, a nie dziką kuzynką. Pojawia się przyciemniona czerwień, a nuty kwaśne znikają. Bez przerwy jednak temperatura pozostaje niska, a w w miarę upływu czasu rośnie tylko w nieznacznym stopniu.
W bazie Ballerina No. 2 znajdziemy dość klasyczne nuty i aż trudno uwierzyć, że nie ma tam galbanum lub mchu dębowego. Całość ma bowiem szyprowy, dostojny charakter. Bazy Ballerin w ogóle są bardzo dobrze, ponadprzeciętnie dobrze wykonane. I tutaj również tak jest.
Opinia końcowa o perfumach Les Parfums de Rosine Ballerina No. 2
Z jednej strony to zapach klasyczny i mało widowiskowy, ale jednak trudno znaleźć perfumy podobne. To ich siła. No i jest najbardziej wytworną z Ballerin.