Dobry jest ten gagatek! Nawet bardzo
Hermes H24 Eau de Parfum musiał się pojawić na blogu, jeśli weźmiemy pod uwagę poziom klasycznej odłony H24 EdT. Obie kompozycja mają zresztą wiele wspólnych elementów, choć absolutnie nie można powiedzieć, że nowa odsłona jest „tylko” wzmocnieniem pierwowzoru. Oczywiście, wszystkie jasne punkty dalej tu poczujemy. Mamy zatem nutę owocową, a’la arbuz lub melon. Mamy ucierane z cukrem zioła. Jest i szałwia w roli głównej bohaterki.
Różnicą jest temperatura. Hermes H24 Eau de Parfum jest wyraźnie cieplejszy. Na początku jest wrażenie pewnej słoneczności, jakby każdy element był wygrzany w promieniach południowego słońca. Natomiast w miarę upływu czasu źródło ciepła się zmienia i pojawiają się nuty „żelazkowe”. Czasami wręcz doświadczamy gry jakichś molekuł, które żywo przywołują pralnię chemiczną. Z tym, że to nie jest wada. To stanowi wyraźny kontrast dla naturalnego akordu ziołowego. Co więcej, można w tej wersji znaleźć też wątki piołunowo-absyntowe, w których gorycz trunku miesza się ze słodyczą na wpół skarmelizowanego cukru.
Baza również jest świetna. Nawiązuje mocno do klasyka, ale przemyca i element gorącego, wyprasowanego prania, i ziołowość trunku z nutą słodką.
Opinia końcowa o perfumach Hermes H 24 Eau de Parfum
Dłuższa recenzja jest zbędna, ponieważ zapach jest podobny do pierwszej wersji. Nie jest jednak jej klonem. Uważam, że to bardzo ciekawa interpretacja. I on naprawdę robi kolosalne wrażenie podczas noszenia.