Niszowa kolekcja Chloe Atelier des Fleurs nie zrobiła na mnie większego wrażenia (poza dwoma punktami), choć jeszcze nie poznałem dokładnie wszystkich mikstur. A tylko w perfumerii wąchałem ich aktualne premiery – o nich będzie później.
Dzisiaj sięgam po jedną z nowszych pozycji (z 2020 roku) – Chloe Vanilla Planifolia, która jest dziełem Quentina Bischa. Formalnie miał tu być odwzorowany aromat kwiatu wanilii, który ma jednak odmienny zapach od tego, co zazwyczaj utożsamiamy z „wanilią”.
Kompozycja jest jednak klasycznie waniliowa i dość lekka. Nie ma też dużo słodyczy (co przemawia za użyciem naturalnej rośliny), ale jednocześnie brakuje mi tu tonów drzewnych charakterystycznych dla prawdziwego absolutu z laski waniliowej. Zapach jest raczej piaskowy, świetlisty. Na początku pachnie w sposób naturalny, ale z czasem Vanilla Planifolia coraz bardziej staje się wonią zakurzono-piżmową z duża ilością drzewnych, tanio brzmiących molekuł.
Gdzieś w sercu mignie aromat lekkiej soli, molekuł kwiatowych i słońca, ale to detal. Ten etap łączy naturalną scenę pierwszych chwil z tanią chemicznością bazy.
Jeśli miał tu być odwzorowany aromat kwiatu wanilii, to powstał na kanwie szczątkowych ilości naturalnego absolutu i molekuł kwiatowych. Podejrzewam, że hedionu jest tu od groma.
I nawet jeśli Quentin Bisch użył czystej, pochodzącej z natury waniliny, która w procesie suszenia wytrąca się w formie kryształków na lasce, to sama wanilina nie oddaje złożoności aromatu waniliowego, ani nawet woni kwiatów.
Co więcej, w oficjalnych materiałach czytamy: „ukazuje wszystkie korzenne, uzależniające i głębokie aspekty aromatu tej tajemniczej rośliny„. I to nie jest prawda, bo wszystkie aspekty to były w tych waniliowych Shalimarach z Meksyku i Madagaskaru – i nawet żadne niszowe perfumy nie zbliżyły się do ich poziomu w tej kwestii. A propozycja Chloe nie jest nawet ich namiastką…
Opinia końcowa o perfumach Chloe Atelier des Fleurs Vanilla Planifolia
Tego typu zapach był już obecny na półkach perfumerii. W 2010 roku miały premierę perfumy Pure DKNY Vanille. Propozycja Chloe reprezentuje ten sam nurt. I niestety, to nie jest zaleta.
W tym klimacie zdecydowanie bardziej polecam lekkie i świetliste wariacje z rodziny Shalimar (mówię teraz o zupełnie współczesnych interpretacjach, a nie o wodzie perfumowanej)