Kobieca nowość tej marki na pewno powinna zainteresować fanki irysów. W tym roku w ogóle dużo perfum irysowych powstaje i większość z nich jest wysokiej jakości
Elie Saab Elixir na pewno ma zjawiskowy początek, w którym irys gra w sposób naturalny, bardzo przyjemny przy tym i mogący kojarzyć się z My Way Parfum. Co więcej, mógłbym nawet pokusić się o tezę, że widać tu więcej podobieństw. Nowe perfumy Elie Saab mają przecież również świetlisty element cytrusowy na początku, który jest jednak o ton cięższy, bardziej słodki i taki jakby zbity. W ogóle Elixir ma mniej lekkości i iskier. To jednak nie jest wada a po prostu cecha.
Kompozycja w początkowych godzinach zaskakuje swoim życiem i zmiennością. Sumarycznie trzyma się poziomu My Way Parfum, nie wpada w objęcia tanie lub syntetyczne. Ten irys – sam w sobie – bardzo przypomina ten Armaniego. Być może to roślina z tej samej uprawy. Aurelien Guichard obudował go jednak cięższymi, bardziej ciepłymi, balsamicznymi składnikami, które grają bardzo pozytywnie w pierwszej połowie.
W drugiej połowie Elie Saab Elixir bardzo traci na jakości i nie dotrzymuje kroku konkurencyjnym kompozycjom. Pachnie utrwalaczami średniej półki i traci 70-80% swojej szlachetności. Co więcej, zapach wąchany po 5 godzinach nijak nie przypomina tego, co zaprezentowane było w pierwszych godzinach. Utrata walorów węchowych jest spektakularna w negatywnym znaczeniu. To po prosty przepaść. Fenomenalnie zagrany początek zmienia się w pulpę ambrowo-waniliowo-piżmowych syntetyków z perfum celebryckich. Gdzieś tam czasami mignie strużka akordów wcześniejszych, ale nie stanowi koła ratunkowego.
Opinia końcowa o perfumach Elie Saab Elixir
Niestety, ale to jest bolesny przykład tego, że w dzisiejszych czasach bardzo tnie się koszty tego, co jest najmniej widoczne. Z drugiej strony pozwala to docenić kompozycje utrzymujące swoje walory.