Skóra to nuta, którą darzę szczególną estymą
Pokazuje kunszt perfumiarza, pozwala na niemal dowolną interpretację. Wszystko przez to, że nie występuje w naturze, a trzeba ją niejako „zrobić” od podstaw. Pod nazwą „skóra” w spisie nut kryje się zatem bogactwo składników, których perfumiarze nie zdradzają. Wiemy, że najczęściej akord ten budowany jest z żywic (benzoin, styraks, opoponaks i in.), absolutu liści fiołka lub kłącza irysa. Czasami używamy syntetycznego (lub rzadziej naturalnego) kastoreum. Coraz częściej swój udział mają tu też syntetyczne związki. Carner Barcelona Revolucion pod tym względem prezentuje się więcej niż dobrze. To skóra dopracowana, utrzymana w kanonie wyznaczonym po raz pierwszy przez Toma Forda (Tuscan Leather, Ombre Leather), ale wzbogacona o wątki autorskie.
Nie jest to ani skóra żywiczna, ani zwierzęca. Nie jest też spalona lub dymna. Ma w sobie pewną owocową miękkość. Jest elegancka, przeszyta nutą herbaciano-ziołową. Podczas noszenia globalnego zaskakuje świeżością, której nie spotkałem chyba wcześniej w żadnych skórzanych perfumach. I nawet jeśli Benoit Lapouza użył tu jakichś ozonowo-morskich molekuł w typie Calone, to efekt pozostaje niebywale szlachetny. Jeśli dla kogoś fordowskie skóry były zbyt ciężkie, to Revolucion może okazać się perełką. Tym bardziej, że kompozycja pachnie dobrze od początku do bazy. Nie wchodzi w tanie, mainstreamowo-zakurzone nuty. Nie zmienia się w sposób spektakularny, ale wykazuje migotliwość w ramach jednego akordu. I to wyszło naprawdę nieźle.
Opinia końcowa o perfumach Carner Barcelona Revolucion
Chyba nie do końca zgadzam się z nazwą, ale uczciwie trzeba przyznać, że Revolucion to świetne skórzane pachnidło. I tylko w ramach formalności napiszę, że zupełnie nie przypominają Cuirs (flagowca Carner Barcelona).