Z pewnym opóźnieniem, ale w końcu udało mi się zdobyć materiał do testów
Armani Prive Noir Kogane to perfumy, które mogłyby należeć do Kolekcji Tysiąca i Jednej Nocy – tych czarnych butelek ze złotymi korkami. Bez lektury spisu nut powiedziałbym, że to woń oudowa, szafranowa i skórzana. Natomiast powiedzmy sobie wprost – na tle swoich poprzedników wypada marnie. Dla mnie to jakaś chemiczna interpretacja wszystkich ciężkich akordów drzewnych. Nie znajduję tutaj elementów boskiej sztuki, która wyznaczała ramy Oud Royal, Bois d’Encens czy Cuir Zerzura.
Sam wydźwięk skóry, tytoniu, kadzidła i drewna zbliża Noir Kogane do obszarów zamienników kompozycji Toma Forda z serii Oud. Spis nut brzmi świetnie, ale wykonania nie pozwala na jakieś wielkie zachwyty. W praktyce to syntetyczno-oudowa skóra z dużą ilością szafranu i, nieco później, wypłowiały wetiwer z drzewnymi molekułami w bazie. Podkreślam, że oud nie jest oficjalnie deklarowany, ale mówię o samym wrażeniu węchowym.
Sądzę, że to perfumy robione „na siłę” i raczej szybko znikną z rynku. Nawet w kolekcji Armani Prive można znaleźć wiele ciekawszych pozycji o podobnym profilu zapachowym.
Opinia końcowa o perfumach Armani Prive Noir Kogane
Oczywiście, daleki jestem o tego, żeby mówić tutaj o jakieś porażce totalnej. Stąd ocena końcowa jest wysoka, ale w tej grupie zapachowej nie jest to nic spektakularnego.
Kampania perfum Noir Kogane
