Przygodę z marką Louis Vuitton rozpocznę od ich zeszłorocznej nowości, ponieważ jest to kompozycja warta uwagi
Nie czytałem opinii na temat tego zapachu, ponieważ zakładam, że internet zalała fala komentarza w stylu „kosztuje miliony monet a pachnie jak kolejne perfumy z oudem i różą za 400 złotych”. Faktem jest, że perfumy Louis Vuitton Myriad nie są szczytem oryginalności, bo nie eksplorują żadnych nowych obszarów olfaktorycznej mapy. W swojej kategorii są jednak zrobione w sposób uzasadniający wysoką ocenę. Ich jakość jest na takim poziomie, że trudno byłoby znaleźć konkurentów.
Pisząc o jakości nie mam na myśli trwałości i projekcji, bo one o jakości nie świadczą. Chodzi mi o wrażenie obcowania z najlepszymi składnikami, które wybrano bez kompromisów i które połączyła ręka obdarzona wielkim talentem i wielkimi umiejętnościami.
Myriad to perfumy gęste, mroczne, w których róża ma postać kwitnącego w upalną noc kwiatu. Z początku kompozycja pozostaje wytrawna, pikantna. Zakładam, że to pokłosie nuty szafranu, która często otwiera tego typu produkty. Ten start jest w mojej ocenie najsłabszą (co nie znaczy, że słabą) częścią perfum. Później na pierwszy plan wchodzi różą. Z każdą sekundą jej moc wzrasta. W propozycji Louis Vuitton doświadczymy jej wielu faset. Jest ciemna zieleń ciepłego listowia, jest zdrewniały kolec, pełne olejków płatki żyjącego kwiatu i płatki zasuszone, a nawet spalone.
Oud w początkowych fazach gra stereotypowo i mało oryginalnie. Dopiero z czasem odkrywa swoją złożoność. Nie mam pewności, ale obstawiałbym, że w początkowych fazach czujemy akordy zbudowane ze składników syntetycznych, a dopiero po czasie dochodzimy do tych zbudowanych na naturalnych ingrediencjach. I żeby była jasność – to nie jest wada, a techniczne rozwiązanie kwestii małej lotności pewnych substancji (np. olejków oud). Co więcej, budowa tej kompozycji i jej gra stanowią dowód wielkich umiejętności perfumiarza.
Myriad w bazie zyskuje zwierzęcy odcień, charakterystyczny dla wielu naturalnych olejków z oudu. To może być trudny etap dla mieszkańców Europy. Towarzyszy mu jednak woń róży, która z czasem nabiera jeszcze większej gęstości. W tle przemyka drzewno-kadzidlana ostrość i aromat ucieranych z cukrem płatków. W takim otoczeniu naturalizm oudu nie razi i nie odrzuca. Natomiast mam też wrażenie, że jakimś sposobem baza tych perfum ma też pewną świeżość, którą mógłbym utożsamić z pąkiem róży. To detal, ale znowu zdobywający punkty.
Opinia końcowa o perfumach Louis Vuitton Myriad
Bardzo, bardzo dobra kompozycja w dziedzinie perfum łączących oud z różą.