Podobieństw między tą wersją a wersją klasyczną nie ma zbyt wiele
Marc Jacobs Perfect Elixir to zapach, który pozbawiono naturalnie brzmiących zalet klasyka. Jest przyciężki, słodki, syntetyczny. Rozpoczyna się nutą owocową, która ma echa Decadence. To paczulowa, sztuczna śliwka (słuszniej napisać „pulpa z różnych owoców w takim stylu), która nijak ma się do szlachetnych interpretacji tej nuty. Czuć plastik i słodziki. I o tego dochodzi taka duszność. Pamiętam, że kiedyś pisałem recenzję na podstawie ptaka, który próbuje wzbić się w niebo, ale nie może, bo ktoś wylał na niego syrop. W Perfect Elixir też występuje ten efekt, zwłaszcza na początku.
Później kompozycja staje się bardziej metaliczna, trochę karmelowa. Czuć dalekie echa Baccarat Rouge. Uzasadnione jest twierdzenie, że czas działa na korzyść tych perfum. Jeszcze później pojawiają się tony owocowe i musujące. Nie są naturalne, ale niosą przyjemność. Mogą się kojarzyć z vibovitem lub oranżadą w proszku. Jeszcze dalej, stają się bardziej kompotowe. I to nie jest już śliwka, a bardziej czereśnia, malina…
Fundament z kolei wpada w objęcia płaskie, zakurzone, syntetyczno piżmowo-ambrowe, ale w tanim stylu. Miga cień nuty białokwiatowej.
Opinia końcowa o perfumach Marc Jacobs Perfect Elixir
Nie jest to zły zapach, ale też daleko mu do rewelacji.