Z kolosalnym opóźnieniem piszę o tegorocznej premierze tej firmy, która debiutowała wiosną/latem
Parfum d’Empire Un Bel Amour d’Ete to jednak perfumy warte uwagi. I jednak nie są typowo wiosenne/letnie. Mają dużą moc i w zasadzie bez czytania nazwy i materiałów oficjalnych, nie powiedziałbym, że to zapach letni. Na pewno nutami głównymi są kwiaty z dominującą rolą ylang ylangu oraz gardenii.
To kompozycja gęsta, mocna, białokwiatowa do utraty tchu. Jest jednak wspaniale wyważona i nie sięga do przesady. Często w produktach tego typu doświadczamy wielu tonów przeszkadzających: albo lepiącej słodyczy, albo zbyt mocnych akcentów zwierzęco-fekalnych, albo owocowo-„gumooponowych„. Tutaj tego nie ma. Kwiecie oczywiście nas otacza, ale nie dusi. Słodycz jest bardziej drzewna, piaskowa, nasycona słońcem. Nie rodzi skojarzeń smakowitych. Bardziej przesunięta jest w stronę kredensu z przyprawami, w którym cukiernica stoi obok ziół i innych specyfików.
Un Bel Amour d’Ete nie jest jednak wonią kuchenną. A w zasadzie jest zupełnie inaczej. To perfumy bardzo kobiece, ciepłe, wykwintne. Kołaczą dalekie skojarzenia z Poeme lub Tresor.
Parfum d’Empire przedstawia tym razem jednak jeden obraz. Mamy duet ylang ylang – gardenia na tle tej drzewno-przyprawowej nuty. Po wielu godzinach sceneria nie zmienia się w zbyt dużym stopniu, choć daleki jestem od nazwania tej kompozycji martwą. To wszystko zmienia położenie. Kwiaty się poruszają. Drzewny i przyprawowy pył wznosi się i opada. Nie ma tutaj lepkości, która ogranicza składniki. Z czasem jedynie wzrasta rola ciepłego drewna, które harmonizuje obraz.
No i Un Bel Amour d’Ete brzmi naturalnie od początku do końca. Nie ma taniości, kurzu i miałkości.
Opinia końcowa o perfumach Un Bel Amour d’Ete
Piękna interpretacja kwiatów ylang ylang i gardenii na tle drzewno-przyprawowym. Delikatna kropla akordu retro dodaje kompozycji wyjątkowego sznytu.