Przyznam, że zapach ten miałem przyjemność poznać rok temu, ale jedynie pobieżnie. Zapamiętałem go jednak bardzo miło
I teraz, kiedy wracam do dokładnych testów, okazuje się, że to naprawdę piękna i wartościowa premiera. Micallef Ma Nature to interpretacja akordu paczuli połączonej z oudem i drzewnym, skrystalizowanym miodem. Absolutnie nie jest to jednak kompozycja przesłodzona, tania, masowa i wtórna. Ma Nature pachnie wręcz w sposób dystyngowany, nieco wyniosły, z kroplą nostalgii dawnych lat.
Każdy z etapów ma w sobie połączenie kontrastowych nut, w których gorycz, ostrość i wytrawność stoją przeciwko słodyczy, komfortowi i obłości. Na początku dochodzi do nosa oud z paczulą, które zmieszano z ziołowym miodem. Moc tych nut jest bardzo duża, ale nie są jednocześnie przesadzone. Agar nie ma zatem tonów fekalnych, a paczula nie jest wprost ziemisto-ziemniaczana. Pomijam kwestię, że w Ma Nature nie mamy raczej naturalnego oudu, ponieważ nie ma to znaczenia dla odbioru kompozycji. Napiszę więcej – użycie naturalnych oudów prawdopodobnie zepsułoby ten wspaniały efekt otwarcia.
Paczula po krótkiej chwili przechodzi w postać bardziej zieloną, ale jednocześnie nadwęgloną. Trochę to wygląda tak, jakby ktoś próbował palić świeże listowie. Pojawia się coś ziołowego, trochę botanicznego lub aptecznego. Natomiast to wszystko dzieje się z umiarem. Kompozycja Micallef w żadnej chwili nie staje się przesadzona, choć też nie traci mocy.
Obraz początku towarzyszy nam do samej bazy. To znaczy, że oud i paczula, które są deklarowane w nutach głowy, nie znikają. Zmienia się ich tło, ale wątek początkowy nie umyka. Kompozycja jest też cały czas raczej wyniosła. Może się kojarzyć nieco retro albo z paczulowymi szyprami dawnych lat, choć tutaj ważne jest słowo „nieco”.
Z czasem pojawiają się wątki drzewne, drzazgowe. Nieco zbyt mocno wybija się nuta drewna kaszmirowego, ale nie przykrywa ona innych nut. Zyskują na mocy też wątki korzenne, które podbijają gorycz. Nie jest to dosłowny cynamon czy goździki. Natomiast efekt korzenności staj się wyraźny. Oczywiście, cały czas do nosa dochodzi oud z paczulą. Jest też pokryte popiołem, zwęglone drewienko.
Dopiero w bazie równowaga między słodyczą i goryczą zostaje zachwiana. Micallef Ma Nature przechyla się w stronę ciepłej wanilii i komfortu. Wzrasta też udział trochę mniej szlachetnych nut, ale nie wpływa to w istotny sposób na ocenię końcową.
Opinia końcowa o perfumach Micallef Ma Nature
Największym plusem tej kompozycji jest wysoki stopień dopracowania formuły. Nie ma tu nut przypadkowych. Całość gra dostojnie, choć jednocześnie nie jest to zapach, który wyznacza jakąś totalnie nową drogę.
Podkreślenie wymaga fakt, że to nie są perfumy zielone, świeże czy liściaste – jak może sugerować nazwa, flakon czy zdjęcie oficjalne.
Nie ma też związków z Micallef Patchouli, która był piękna, miękka i puchata.