W tym roku legendarny Habit Rouge obchodzi swoje 60. urodziny.
Z tej okazji marka lansuje nową edycję limitowaną – Guerlain Habit Rouge Spirit. Jest to ekstrakt perfum, który dostępny jest wyłącznie w wersji 100 mL. Nie wspominam o tym bez przyczyny, ponieważ wersja ta bardzo mocno nawiązuje do zeszłorocznej premiery – Habit Rouge Parfum. Zwłaszcza na początku obie formuły są praktycznie nie do rozróżnienia. Czas jednak odkrywa różnice. Kiedy dochodzimy do bazy, to w zasadzie różnic jest więcej niż podobieństw (ale te nie znikają zupełnie).
Tytułem dygresji wspomnę jeszcze, że Spirit (podobnie jak Parfum) można traktować jako współczesną interpretację Eau de Toilette, a nie bezpośrednią wariację. Chodzi mi o to, że w aktualnej odsłonie nie mamy tonów cytrusowo-goździkowych, które mogły budzić skojarzenia z latami 60.
Początek jest znany, więc o nim nie będę pisał. Po godzinie zaczynają rysować się pewne nowe wrażenia. Jest to woń suchego drewna okraszonego efektem szafranowym i sosnowym. Mamy efekt saunowego drewna, ale w wytrawnej, suchej formie. Na pewno nie jest to akord wprost alkoholowy, a bardziej właśnie przypomina aromat wystudzonej sauny. Jednocześnie czuć, że dębowe deski wchłonęły pewną ilość sosnowego olejku i nut popiołu. Podczas swojego startu (powiedzmy między pierwszą a drugą godziną po aplikacji) jest to wrażenie bardzo wartościowe. Niestety, później minimalnie skręca to stronę molekułową. Z ostatnich nowości przypomina mi ten efekt np. Maison Crivelli Safran Secret.
Oczywiście, przez cały czas kołaczą nuty odsłony Parfum. Mamy zatem skórę z wątkiem laokonowym i alkoholowym, z irysem i paczulą. Wszystko jest krągłe i z dozą wysublimowanej słodyczy.
W bazie wersji Parfum czuliśmy paczulę, dymną wanilię, akcenty spalonych kwiatów i skóry. Tutaj mamy więcej suchego drewna z cieniem nuty zakurzono-molekułowej, co nie wpływa na odbiór całości, choć też nie robi wrażenia spektakularnego.
Opinia końcowa o perfumach Guerlain Habit Rouge Spirit
To są świetne perfumy. Prawdopodobnie będzie to kandydat do najlepszej premiery tego roku. Jednakże w rodzinie Habit Rouge prezentuje się najsłabiej, bo ma największy syntetyczno-zakurzony pierwiastek. Nie ma ani tego szaleństwa, które było w Rouge Prive (9,75/10), ani tej misterności, która była w Parfum (9,5/10). Nie jest też tak perfekcyjnie zrobiony jak EdP i EdT (10/10). Stąd „tylko” ocena 9/10.
Natomiast jeśli wyciągniemy tę wersję z uniwersum Habit Rouge i porównamy za to do innych premier męskich (niszowych i sieciowych), to to są to perfumy absolutnie zjawiskowe.