Z trójki nowych ekstraktów ten wydaje mi się najsłabszy, ale nie powiem, że jest zły. Po prostu jest najmniej dobry
Une Nuit Nomade Silver Saffron to zapach, który przywołuje na myśl słodkie oudy z owocami, różą i przyprawami. I chociaż w spisie nut oudu nie mamy, to musimy mieć świadomość kwestii technicznych. Oud i szafran to nuty, które buduje się z podobnych molekuł – stąd finalne efekty węchowe są podobne. I tylko od decyzji marketingowej zależy, czy nazwie się to „oud” czy „szafran”.
W tej kompozycji umowny „szafranooud” połączono z nieco likierową maliną i sporą ilością papirusowego kurzu (nie mylić z kurzem molekułowo-sztucznym). Kurz papirusowy pachnie trochę starą książką (taka, w której produkuje się już wanilina, o czym pisałem ostatnio), trochę cukrem, trochę czymś ziołowym. I tutaj te trzy wrażenia są stałe. Silver Saffron nie zmienia się w sposób istotny. Natomiast pachnie szlachetnie. Nawet w bazie zachowuje swój klimat, który poczuliśmy na początku. Z woni mainstreamu najbardziej przypomina mi zapach Benefit Under My Spell Noelle.
Opinia końcowa o perfumach Une Nuit Nomade Silver Saffron
To kompozycja nieco wtórna, dość prosta, ale szlachetna i o sporej mocy. Moim faworytem z trzech ekstraktów tej marki pozostaje jednak Estrella de la Manana.
Co warto zaznaczyć, Silver Saffron zawiera mnóstwo syntetycznych składników (w tym głównie ISO E Super), ale nie czuć tego tak jak w innych ekstraktach (np. D’Orsay czy Amouage). Na tym polega sztuka i kunszt.