Trend na perfumy wodne nie ustaje
Tym razem marka YSL opracowała formułę emulsji, w której cząstki olejowe są zawieszone w wodzie. Wpływa to na sam zapach perfum YSL Libre L’Eau Nue, ale tylko w początkowych fazach. Po dwóch lub trzech godzinach efekt ten maleje, a kompozycja zaczyna przypominać klasyczne Libre Eau de Parfum.
Z zapachem tym mam jednak pewien problem. Wiemy bowiem, że perfumy inaczej pachną na skórze, inaczej na papierze. Wiele rzeczy ma wpływ na to, jak je odbieramy. W tym jednak przypadku różnice są tak znaczne, że mam kłopot z opinią i oceną. Chodzi o to, że na skórze wersja L’Eau Nue pachnie tanio, jak detergent cytrusowy. I nie tyle chodzi o płyn do mycia czyń, co jakieś bardziej agresywne i toporne (pod kątek olfaktorycznym) środki do łazienki lub kuchni. Co więcej, na skórze nutą dominującą jest kwiat pomarańczy w wersji tanio-drogeryjnej, mydlanej i właśnie „czyszczącej”. Taki też jest klimat całych perfum. Po kilku godzinach muskamy bazę klasyka, a po 4-5 po perfumach nie ma śladu.
Kiedy jednak popsikamy papier lub bawełnę, to YSL Libre L’Eau Nue od razu zachowuje się inaczej – tak jak rozcieńczone, delikatniejsze, ale i bardziej płaskie Libre Eau de Parfum. Zachowany jest jednak genialny akord kwiatowo-lawendowo-cytrusowy – ten, który kochamy z klasyka.
Opinia końcowa o perfumach Yves Saint Laurent YSL Libre L’Eau Nue
Pod kątem konstrukcji nowa odsłona jest bardziej płaska. Na pewno nie osiąga poziomu wirtuozerii pozostałych edycji. Nie do końca rozumiem sens jest powstania, ponieważ jeśli ktoś potrzebuje lżejszej odsłony, to zdecydowanie lepszym wyborem będzie Libre Eau de Toilette.