Kolejna marka z portfolio koncernu LVMH lansuje butikową nowość
Perfumy Christian Dior Bois Talisman zawieszam gdzieś między skórzano-drzewnymi waniliami w stylu YSL Babycat czy Tom Ford Eau d’Ombre Leather a słodszymi, palonymi drewniakami jak Micallef Gaiac i Margiela By The Fireplace.
Zapach jest w swojej konstrukcji prosty i raczej mało zmienny, co jest pewną wadą. Natomiast znalazłem w nim kilka mocniejszych punktów. Na pewno na uwagę zasługuje fakt użycia naturalnej wanilii. Przez to kompozycja nie jest wprost słodka i spożywcza. Przesunięcie w stronę drzewną, charakterystyczną dla prawdziwych składników jest wyraźne.
Po drugie, producent tego nie deklaruje w składzie, ale bardzo ważne jest wrażenie nuty labdanum. Oczywiście, nie mam dostępu do pełnego składu, ale jestem niemal pewien, że Francis Kurkdjian użył tej żywicy w formule. Efekt ten jest widoczny jako głębsza powłoka. Taki drugi poziom Bois Talisman. Po prostu kiedy przechodzimy przez drzwi albo zawieje wiatr, to do nosa trafia bardzo wyraźny dymny, żywiczny akord. I on kojarzy się z kadzidlakami wysokiej klasy – Embers czy Sahara Noir. Szkoda tylko, że efekt ten jest słabo widoczny i przez większość czasu przytłumiony waniliowymi nutami.
Zaletą jest to, że zapach pachnie dobrze nawet w najgłębszej bazie. W sensie tak samo jak w sercu i na początku. Tanich utrwalaczy, które się wybijają na szczęście nie stwierdzam.
Opinia końcowa o perfumach Christian Dior Bois Talisman
Myślę, że porównywania do innych kompozycji sprawi, że magia Bois Talisman wyblaknie. Konkurencja w tej grupie jest mocna, a Dior jest ledwie „powyżej średniej”. Po prostu tu się mało dzieje, a akord dominujący jest tylko „ok”.