
Białe złoto, białe kwiaty, białe światło…
Nowe perfumy Tous Luminous Gold mają zachwycać swoją jasnością i czystością. I w zasadzie zachwycają, ale pod warunkiem, że to odbicie łazienkowych lamp w wyczyszczonej wannie lub umywalce.
Dla mnie zapach ten należy do tej samej grupy, w której znajduje się Dior J’adore. Mniej w nim jednak róży, więcej białych kwiatów. Do tego pojawia się minimalnie więcej elementów zakurzonego cukru. Warto też zwrócić uwagę na ton plastikowych, zakurzonych owoców, który dokłada się do tych cukrowych wrażeń – to odróżnia go na niekorzyść od wielkiego hitu marki Dior.
W bazie, kiedy syntetyczny akord kwiatowo-owocowy uleci w kosmos, doświadczamy tragedii utrwalaczy rodem z podróbek za 10 złotych. Co ciekawe, wcale nie zapewniają one trwałości perfumom. Są jedynie natarczywie sztuczne i w pewien sposób duszące. Na szczęście nie powalają mocą i w miarę szybko znikają za skóry.

Opinia końcowa o perfumach Tous Luminous Gold
Generalnie kompozycja jest bardzo wtórna, nijaka i totalnie pozbawiona pazura. Można śmiało powiedzieć, że to porażka na całej linii. Zapach bez wyrazu, który ulegnie zapomnieniu w ciągu kilku dni.

Dygresja (po napisaniu recenzji):
Twórczynią Tous Luminous Gold jest Ane Ayo. To młoda perfumiarka, która pół roku temu dołączyła do ekipy jednego z największych koncernów produkujących kompozycje zapachowe – Firmenich. Przez 5 lat przed tym wydarzeniem pracowała dla koncernu DROM i specjalizowała się w robieniu „odpowiedników”. Czego zatem można oczekiwać po takiej osobie? Odpowiedzią na to pytanie niech pozostanie recenzja tych perfum.
Inną kwestią pozostaje to, że ktoś z ramienia marki Tous musiał zatwierdzić zapach (w sensie samą kompozycją zapachową). To obrazuje w pewien sposób dramat współczesnej perfumerii. Zresztą kiedyś pisałem o tym w poście: Kto robi perfumy?



