
Chanel postawiła na Gabrielle Essence, a jej największy rywal również wzmacnia swoją ostatnią nowość…
Dior Joy Intense to bowiem perfumy o dokładnie takim samym zabarwieniu marketingowym . Raczej dla młodszych, nowoczesnych, bez nawiązań do wielkiego dziedzictwa i historii. Walka dwóch, koronnych francuskich marek jest tu wyraźnie widoczna.
To starcie wygrywa Dior. Taki stan rzeczy wynika z kilku czynników.

Po pierwsze, Dior Joy Intense są naprawdę „intense”. Moc, trwałość, ekspresja nut przemawiają na korzyść tych perfum. Subtelne piżmo i dość niewyraźne, choć dobrze zrobione akordy klasycznych Dior Joy zastąpiono w końcu mocnym bohaterem pierwszego planu, bohaterką w zasadzie – różą.
Warto odnotować, że nuta główna tak jakby „korzysta” z innych składników, które pomagają jej pachnieć. Dla przykładu, olejki drzewne sprawiają, że niemal czujemy zdrewniałą, suchą łodygę różanego krzewu. Paczula wnosi element ziemisty. Tony pudrowo-piżmowy są wciąż obecne, ale również stanowią logiczne uzupełnienie akordu różanego.

Ta róża ma kolce, ale zaraz po ukłuciu serwuje nam coś miłego i pluszowego w ramach rekompensaty za zranienie. Mam przy tym wielką trudność z opisaniem tych perfum. Zresztą podobnie było z klasykiem. Poniekąd może to być pokłosie tego, że rozwijają się w niespotykany sposób. Trudno w nich wyczuć pojedyncze nuty. Stanowią jeden, bardzo przemyślany obiekt – taki różany, suchy krzak.
Absolutnie nie poczujemy tu zielonych, soczystych frakcji olejku różanego. Dior Joy Intense to roślina niemal zasuszona, zdrewniała. Pojedyncze płatki zdają się rozsypywać w pudrowy pył. Jednocześnie ma sobie ta kompozycja coś świetlistego, jakby odrobinę akordu słonecznego – to ten kremowy zapach, który wyczuwaliśmy w letnich limitowankach Estee Lauder Bronze Goddess czy Tom Ford Orchid Soleil.
Słodycz, która się tu pojawia jest delikatna i cicha. Nie wchodzi na pierwszy plan. Nie ma zabarwienia gourmand.

Muszę też napisać o tym, że Francois Demachy niemal całkowicie zredukował tu tanie, zakurzone i fatalnie wykończone nuty utrwalaczy. One oczywiście są obecne, ale nie rażą tragedią. Co ciekawe, nawet w bazie Dior Joy Intense zachowuje przepiękny obraz tych wszystkich wcześniejszych scen. Fundament przy tym nie pachnie po prostu jakimś tam piżmem, ale jest bardzo udanym zwieńczeniem kompozycji.
Opinia końcowa o Dior Joy Intense
Nie jestem zadowolony z tej recenzji, ale innej nie napiszę. Czasami jest tak, że perfumy trudno przenieść na papier i trudno napisać, jak pachną. Natomiast na pewno polecam testy. Według mnie zapach ten stoi znacznie wyżej niż Twilly d’Hermes Eau Poivree (jeśli rozpatrujemy różane nowości).

Kampania perfum Dior Joy Eau de Parfum Intense
Twarzą i ambasadorką zapachu została Jennifer Lawrence.




