Na jesień tego roku Donna Karan w ramach swojej tańszej linii prezentuje dość zaskakującą nowość.
DKNY Stories Eau de Toilette to bowiem odświeżona wersja klasycznych Stories EdP, które pojawiły się rok temu na rynku. Chciałbym porównać obie wersje i nakreślić różnicę między nimi, ale nie będzie to możliwe. Niestety, nie pamiętam podstawowej odsłony.
Zresztą nawet ta nowa nie jest czymś, co zapada w węchową pamięć. Trochę kremowej słodyczy, sporo owoców i syntetycznej wanilii. Wszystko raczej niezbyt inwazyjne, ale zmienne. I chociaż DKNY Stories EdT nie jest jakimś majstersztykiem, to pracuje na skórze czy ubraniach dość dobrze. Do tego dojdzie nie najgorsza jakość składników i sam fakt, że nie grają w jakiś infantylny sposób rodem z produktów za 30 złotych.
Oczywiście, nie łudzę się, że perfumiarz włożył tu „niewiadomojakie” składniki (choćby w ilościach mikro-mikro), ale te, które są, prezentują się dość przyzwoicie. Trochę się zmieniają, a głównym obrazem jest właśnie bita śmietana (bardziej pasuje mi tu beza) posypana waniliną (nie wanilią) i skropiona sokiem z tropikalnych owoców. Ten ostatni wątek to zapewne guawa. Momentami perfumy są bardziej kwaskowe, czasami słodsze. Pojawiają się też tony nieszczere, ale nigdy nie przekraczamy granic tragedii.
Jest też kilka akcentów mleczno-pudrowych, lecz to tylko kolejne plusiki.
Opinia końcowa o perfumach DKNY Stories Eau de Toilette
Hmm, biorąc pod uwagę standardy tej linii i średnią jabłkuszkową, to nowa propozycja nie przedstawia się źle. Myślę, że mogło to pachnieć znacznie gorzej. Zresztą widzę, że podobnie pisałem o klasyczne odsłonie.
Na pewno nie jest to aromat do zapamiętania i jakiejś szalonej uwagi.