3 sierpnia 2020

Gallivant Los Angeles

Gallivant Los Angeles

I w tym wypadku możemy mówić o dziele sztuki perfumeryjnej przez wzgląd na bardzo odważne zestawienie nut.

Gallivant Los Angeles to cypriol (papirus) połączony z eukaliptusem i ananasem. O ile aromat trzeciego wszyscy znają, drugiego też, choć w perfumach pachnie inaczej niż olejek do inhalacji lub cukierki, o tyle o cypriolu pozwolę sobie napisać kilka słów. To ingrediencja destylowana z nagarmothy (rośliny z rodzaju ciborowatych, podobnie jak papirus) o głębokim, drzewnym, pieprznym i ziołowym zabarwieniu. Jest to jednocześnie składnik, który w naturalny sposób generuje efekt pewnego zakurzenia i papierowości. Niektórym może się kojarzyć z absyntem.

Nuta papirusowa jest absolutnie pierwszoplanową w Los Angeles, ale zakładam, że mniej osób ją rozpoznaje niż pozostałe. Na początku gra razem z ananasem. Owocowy akord jest tak sugestywny, że momentami (na starcie) cała reszta znika pod płaszczem dojrzałego, słodkiego i pełnego soków ananasa. Efekt naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza, że potęguje go pierwsza z odsłon eukaliptusa w ostrzejszej, świdrującej formie. Eukaliptus wykonuje w Gallivant Los Angeles podobną pracę do tej, którą poznaliśmy w Rouge Bunny Rouge Allegria. Nie jest pierwszoplanowy, lecz buduje ciekawą perspektywę zielonej świeżości.

Gallivant Los Angeles opinie

Spotkałem się z opinią, że jest to zapach tuberozowy, ale to trochę naciągane. Podejrzewam, że w ciemno bym o tej nucie w ogóle nie pomyślał. Za to po pewnym wycofaniu eukaliptusa i ananasa (nie znikają one całkiem), pojawia się ciekawy akord narcyzów. Kiedyś Tom Ford miał perfumy z tą nutą w odsłonie ziemistej, nieco ciepłej, wytrawnej – która bardziej kojarzyła się z łodygami niż z kwieciem. W Los Angeles jest to piąty pod względem widoczności niuans. I pojawia się mniej więcej od drugiej do czwartej godziny. Dodatkowo pozwoliłem sobie sprawdzić i jest tu naturalny absolut narcyza. To plus, bo składnik ten jest bardzo rzadko wykorzystywany.

W ostatniej fazie Gallivant zostaje na placu boju niemal tylko z nutą papirusową, która nabiera słodyczy. Nie mogę opędzić się od wrażenia, że do butelki absyntu ktoś dodał syropu ananasowego i landrynki eukaliptusowej. I ta baza jest jest kolejnym punktem, który pozwala rozpatrywać Los Angeles w kategorii bardzo dobrze zrobionej kompozycji zapachowej.

Opinia końcowa o Gallivant Los Angeles

Zazwyczaj nutę papirusu łączy się za skórą, kadzidłem, drewnem i innymi cięższymi składnikami. Tutaj mamy mariaż z ananasem i eukaliptusem. Gra ta jest niestandardowa i każdy kto pozna ten zapach, zapamięta go na długo, choć nie każdy się nim zachwyci – bo papirus to nie jest łatwa nuta.

(tytułem dygresji: w perfumach o papirusie mówimy w kontekście cypriolu (zwanego nagarmothą,  Cyperus scariosus) i klasycznego papirusu, czyli cibory papirusowej (Cyperus papyrus); oba są bardzo podobne pod względem zapachu, ale ten drugi jest znacznie mniej popularny)

Perfumy Los Angeles w polskim magazynie VOGUE

Najważniejsze cechy:

charakter: owocowo-ziołowy

+ wybitnie oryginalny (papirus + ananas), a przy tym perfumeryjny charakter kompozycji

+ ciekawa gra całości

Charakterystyka:

Nuty: papirus, ananas, eukaliptus, narcyz, tuberoza, szałwia, mandarynka, drewno gwajakowe, heliotrop, piżmo

Rok premiery: 2019

Cena, dostępność, linia: woda perfumowana dostępna w pojemności 30 mL

Trwałość: dobra, około 6 godzin

Twórca: Karine Chevallier

Pozostałe recenzje

Dołącz do dyskusji

Subskrybuj
Powiadom o
guest
6 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
xoxo
xoxo
4 lata temu

Papirus kojarzę z Reflection pour homme. Zastanawiam się nad związkiem nazw z miastami. Czy aromat w butelkach rzeczywiście odzwierciedla powietrze (zaduch, atmosferę) z tych miast? Jak to czyniła do tej pory m.in. J.Lo.

Ola
Ola
4 lata temu

Panie Marcinie, zainteresowanie – jak widzę- ogromne. Dziś siadlam do zakupów ale o dzien, dwa za późno.Czy w Impressium w perfumerii online mozna bedzie liczyc na nową dostawę?

Ola
Ola
4 lata temu

Na taką odpowiedź czekalam. Dziękuję.

Sylwester
Sylwester
6 miesiące temu

Czytam tę recenzję i własnym oczom nie dowierzam. Jeden z bardziej nijakich zapachów od Gallivant. Testuje drugi raz na skórze, bo za pierwszym razem oceniłem jako kategoria słodkich zapachów owocowych pasujących do mainstreamu. To jest mocno przesłodzona kompozycja, która nie jest absolutnie wyróżniająca się. Rozumiem, że spis nut może i robi wrażenie, ale całość wybrzmiewa banalnie-słodko.
Jeżeli chodzi o Gallivant to jak w mojej ocenie Istanbul jest naprawdę bardzo, bardzo dobrym zapachem, z klasą, wyróżniający się, orientalny, ale „ludzki”, ciepłym otulający, elegancki, tak po drugiej stronie stoi właśnie Los Angeles. Słodki, nijaki, bez jaj, bez duszy. Wręcz męczący swoją słodyczą. Nie jest trudny. Jest po prostu nijaki.
Kompletnie nie rozumiem zachwytu nad tym zapachem recenzenta.