I w tym wypadku możemy mówić o dziele sztuki perfumeryjnej przez wzgląd na bardzo odważne zestawienie nut.
Gallivant Los Angeles to cypriol (papirus) połączony z eukaliptusem i ananasem. O ile aromat trzeciego wszyscy znają, drugiego też, choć w perfumach pachnie inaczej niż olejek do inhalacji lub cukierki, o tyle o cypriolu pozwolę sobie napisać kilka słów. To ingrediencja destylowana z nagarmothy (rośliny z rodzaju ciborowatych, podobnie jak papirus) o głębokim, drzewnym, pieprznym i ziołowym zabarwieniu. Jest to jednocześnie składnik, który w naturalny sposób generuje efekt pewnego zakurzenia i papierowości. Niektórym może się kojarzyć z absyntem.
Nuta papirusowa jest absolutnie pierwszoplanową w Los Angeles, ale zakładam, że mniej osób ją rozpoznaje niż pozostałe. Na początku gra razem z ananasem. Owocowy akord jest tak sugestywny, że momentami (na starcie) cała reszta znika pod płaszczem dojrzałego, słodkiego i pełnego soków ananasa. Efekt naprawdę robi wrażenie, zwłaszcza, że potęguje go pierwsza z odsłon eukaliptusa w ostrzejszej, świdrującej formie. Eukaliptus wykonuje w Gallivant Los Angeles podobną pracę do tej, którą poznaliśmy w Rouge Bunny Rouge Allegria. Nie jest pierwszoplanowy, lecz buduje ciekawą perspektywę zielonej świeżości.
Spotkałem się z opinią, że jest to zapach tuberozowy, ale to trochę naciągane. Podejrzewam, że w ciemno bym o tej nucie w ogóle nie pomyślał. Za to po pewnym wycofaniu eukaliptusa i ananasa (nie znikają one całkiem), pojawia się ciekawy akord narcyzów. Kiedyś Tom Ford miał perfumy z tą nutą w odsłonie ziemistej, nieco ciepłej, wytrawnej – która bardziej kojarzyła się z łodygami niż z kwieciem. W Los Angeles jest to piąty pod względem widoczności niuans. I pojawia się mniej więcej od drugiej do czwartej godziny. Dodatkowo pozwoliłem sobie sprawdzić i jest tu naturalny absolut narcyza. To plus, bo składnik ten jest bardzo rzadko wykorzystywany.
W ostatniej fazie Gallivant zostaje na placu boju niemal tylko z nutą papirusową, która nabiera słodyczy. Nie mogę opędzić się od wrażenia, że do butelki absyntu ktoś dodał syropu ananasowego i landrynki eukaliptusowej. I ta baza jest jest kolejnym punktem, który pozwala rozpatrywać Los Angeles w kategorii bardzo dobrze zrobionej kompozycji zapachowej.
Opinia końcowa o Gallivant Los Angeles
Zazwyczaj nutę papirusu łączy się za skórą, kadzidłem, drewnem i innymi cięższymi składnikami. Tutaj mamy mariaż z ananasem i eukaliptusem. Gra ta jest niestandardowa i każdy kto pozna ten zapach, zapamięta go na długo, choć nie każdy się nim zachwyci – bo papirus to nie jest łatwa nuta.
(tytułem dygresji: w perfumach o papirusie mówimy w kontekście cypriolu (zwanego nagarmothą, Cyperus scariosus) i klasycznego papirusu, czyli cibory papirusowej (Cyperus papyrus); oba są bardzo podobne pod względem zapachu, ale ten drugi jest znacznie mniej popularny)