Kwiat wończy wonnej, czyli osmantus, jest nutą główną dzisiejszych perfum
Hugo Boss The Scent Pure Accord for Her zrywa zatem z klasycznymi brzmieniami swojej rodziny i nawet nie muska obszarów smakowitych (gourmand). Można powiedzieć, że to zupełnie nowa kompozycja, której związkiem z przeszłością jest jedynie nazwa. Niespodziewanie podobna jest jednak do innego zapachu Louise Turner – Roberto Cavalii Acqua. I chociaż spisy nut obu kompozycji są odmienne, to w obu znalazłem wspólny mianownik – akord wodno-cytrusowy, ale o dodatniej wartości zapachowej. Może w przypadku The Scent Pure Accord ma on nieco mniej walorów, ale to żadna ujma – wszak Acqua była perełką.
Kompozycja jest lekka, łatwa i przyjemna. Nie zmienia się zanadto, ale obraz, który dostarcza nam pod nosy jest niezły. Wyraźnie czuć cytrusy – nie tylko bergamotkę. Dla mnie sam ten akord jest złożony i świadczy o pracy włożonej w kreację. Nuta osmantusa jest naturalnie brzmiąca. Może nie taka jak w Ormonde Jayne Osmanthus, ale nie poraża taniością, a tego się obawiałem. Do tego ta kropla czegoś wodnego i mamy zapach na lato.
Całość może nie jest tej jakości co ogródki Hermesa czy Diora, ale miałem odpuścić pisanie tej recenzji, ponieważ z góry założyłem tragedię. A tutaj okazało się przyzwoicie. Gdyby tylko wykończyć nieco lepiej bazę, to Hugo Boss The Scent Pure Accord for Her mogłoby zyskać moją rekomendację. Niestety, z czasem zaczyna z kompozycji wychodzić sporo niefajnych rzeczy, a jednocześnie akord cytrusowo-osmantusowo-wodny traci sporo za swojego znaczenia.
Opinia końcowa o perfumach Hugo Boss The Scent Pure Accord for Her
W kategorii świeżych, cytrusowych perfum jest to po prostu średniak. Niezły początek i słabsza (ale bez tragedii) baza.