Tym razem jestem na 100% pewien, że piszę o aktualnej premierze, z obecnego roku
Znowu (po Ocean di Gioia) mamy do czynienia z perfumiarką Sonią Constant. Narciso Rodriguez to jednak półka zdecydowanie wyższa od Armaniego, więc oczekiwałem wrażeń na miarę Narciso czy dwóch pierwszych for Her (Eau de Toilette i Eau de Parfum). I w zapachu Narciso Rodriguez for Her Musc Noir znalazłem spełnienie moich marzeń.
Zazwyczaj „noir” w nazwie oznacza tony drzewne, mroczne kadzidła, ambrową słodycz lub inne, powszechnie uważane za „mroczne” składniki. Tym razem w roli „zaciemniacza” użyto śliwki. To dość niestandardowy zabieg, choć też nie stosowany po raz pierwszy. Dość przypomnieć Shiseido Feminite du Bois czy Plum Japonais. Musc Noir jest jednak odmienne, zupełnie niepodobne do innych piżm z rodziny. Może się wydawać, że wprowadzenie nuty owocowej spowoduje to, że kompozycja stanie się infantylnym obrazem masowych trendów. Tak się jednak nie dzieje.
W zasadzie od pierwszego momentu po aplikacji czuć, że pozorne umasowienie wykonano z dbałością o detale, i że w rzeczywistości umasowieniem nie jest. To naprawdę śliwka przykryta woalem genialnego akordu białego piżma. Zapach jest ciemny, ale nie jest mroczny. To raczej zmierzch, kiedy ostatnie promienie słońca jeszcze odbijają się od chmur. Śliwkowy ton wprowadza też elementy ciepłe, które powodują, że nie odnajdziemy tu wytrawnych niuansów zmrożonej wełny, które zdobiły serię Narciso. Nie znajdziemy też narkotyzujących, zimnych kwiatów – tak przecież charakterystycznych dla klasyków for Her.
Gdybym miał się dopatrywać podobieństw tej śliwki, to wskazałbym perfumy Rouge Bunny Rouge Arcadia – też zresztą stworzone przez Sonię Constant. Tam śliwka miała bardzo zbliżoną, totalnie nietypową formę. To śliwka nieco kamienna, ozonowa, przestrzenna, ale z tonami drzewnej pestki. Nie jest typowo owocowa i niezbyt dużo w niej słodyczy. Oczywiście, pewna doza cukru znajdzie się w for Her Musc Noir, lecz absolutnie nie można powiedzieć, że to perfumy słodkie.
Piżmo – bohater główny – jest bardzo złożone. Nie ma formy sterylnej czystości – tej, do której przyzwyczaił nas Francis Kurkdjian. Tutaj czuć pewne przybrudzone, cieplejsze tony. Sprawiają one, że gra zapachu tylko zyskuje. Spektrum skojarzeń pozostaje szerokie: od niuansów a’la olejek do opalania po zakład fryzjerki, rozgrzane wnętrze torebki ze słoiczkiem konfitury czy miękki, przytulny szlafrok. Nie wchodzimy natomiast w obszary a’la proszek do prania lub zmrożona wełna (co zdarzała się w poprzednich kompozycjach tej marki). Zaznaczam, że kompozycja nie jest agresywna. To wszystko do niuanse, a nie krzyczące akordy pierwszego planu.
Opinia końcowa o perfumach Narciso Rodriguez for Her Musc Noir
Kolejne, arcyciekawe pachnidło od marki Narciso Rodriguez.