Róża to temat-rzeka
Rania J Rose Ishtar pojawiły się na rynku w 2012 roku. Można zatem powiedzieć, że to już klasyk. W zasadzie nie są to perfumy różane wprost, ponieważ stanowią połączenie trzech, genialnie skomponowanych wątków. I różany jest tylko jednym z nich. Natomiast już na wstępie zaznaczę, że wzorem innych kompozycji tej firmy, sercem perfum jest składnik naturalny – w tym wypadku esencja z płatków z róży damasceńskiej.
Początek jest owocowy. Musująca cierpkość bergamotki podkreśla słodszy akord porzeczkowy o konfiturowo-winnym zabarwieniu. Mnie przez moment skojarzył się z porto. Akord ten ma jednak wiele warstw. Wierzch jest soczysty i świeży, a nie tylko cytrusowy. Znajdziemy w nim niuans zieleni i czegoś na kształt pudru wysypanego na krzak owocującej porzeczki. Są sekundy, w których aromat staje się gęsty, niemal likierowy. Przez dość długi czas utrzymany jest jednak motyw cytrusów, które wprowadzają kwaskowe brzmienia.
Płynnie z tego obrazu wyłania się róża. Rose Ishtar jest jednak nietypową interpretacją. Nie jest bowiem świeża i soczysta, jak większość róż łączonych z owocami (Nicolai Rose Royale, Chloe Eau de Parfum, Sisley Izia, Rose Magnetic). Nie jest też buduarowo mocna, pudrowa lub drzewna. Na pewno zawiera sporo cukru, ale jednocześnie nie jest przesłodzona. To trochę tak jakby z minikryształków zrobić subtelny woal i kilkoma jego warstwami okryć różaną esencję. Jest słodko, ale jednocześnie pięknie. Rose Ishtar jest dzięki temu najbardziej skierowanym w stronę kobiet pachnidłem w portfolio marki Rania J. Sama róża eksploruje wątki zielone, mokre, jest i konfiturowa, i przemyca wątek zroszonej deszczem gleby.
Trzecim akcentem, choć wcale nie wyczuwalnym pod koniec, jest baza. Kiedy testowałem ten zapach kolejne dni, to doszedłem do wniosku, że fundament w istotny sposób buduje/wpływa na etapy poprzednie. To miękka, słodko-pudrowa kanwa, która również budzi szereg skojarzeń. Jej pudrowość nie jest nawet kosmetyczna, a bardziej buduje obraz pudrowanego cukierka z porzeczką i różą. W składzie mamy wanilię i paczulę, ale nie poczujemy ich wprost. Zresztą piżma i sandałowca też nie. Wydaje mi się, że to bardziej coś na kształt drzewno-słodkiej, wygrzanej poduszki, w którą Rania złapała pojedyncze wstęgi poprzednich nut.
Opinia końcowa o Rania J Rose Ishtar
Różana słodycz przedstawiona w sposób niestandardowy, a jednocześnie urokliwy. Trudno znaleźć coś podobnego.