Wanilia lekka jak chmurka, ale z pazurem i sporą liczbą ciekawych szczegółów.
Tak w skrócie można opisać perfumy Yves Saint Laurent Capeline. Zapach ten należy do ekskluzywnej/niszowej kolekcji Le Vestiaire des Parfums, więc siłą rzeczy możemy spodziewać się wrażeń ponadprzeciętnych. Zanim o samej kompozycji, tylko tytułem ciekawostki dodam, że Capeline to jeden z kapeluszy o szerokim rondzie. Przykład podaję na zdjęciu, ale bazuję na internecie, więc nie mam pewności, że to dokładnie jest ten model.
Wracając do perfum – są ciepłe, miękkie i rozkoszne. Wanilia jest tu słodka, ale omija obszary infantylne lub, broń Boże, tanie. Poziom cukru nigdy też nie przekracza granic smakowitości – to znaczy, że trudno byłby nazwać ten produkt zapachem gourmand. Ma jednak wiele twarzy i to w tej kompozycji podoba mi się najbardziej. Czasami jest niczym pianka marshmallow, później jak wanilia ukryta w puzderku z pudrem. Potrafi zapachnieć jak olejek do opalania, aby po chwili wkroczyć w mroczno-kwiatowe (choć bez porównania delikatniejsze) klimaty Dior Addict.
Juliette Karagueuzoglou przepięknie przedstawiła też wątki kwiatowe. Według oficjalnych informacji to połączenie lilii, neroli i ylang ylangu. Można domyślić się ich obecności, zwłaszcza po kilku użyciach globalnych, ale jednocześnie grają one spójnie i tworzą naprawdę dobrze złożony akord kwiatowy. Jest miękko, słonecznie, a przy tym dość subtelnie. To znaczy, że YSL Capeline mimo bogactwa watków nie są agresywne.
Jedyną istotną wadą tych perfum jest to, że baza trąci syntetykami wanilii, piżma i innych, niezbyt drogich utrwalaczy. Na szczęście efekt ten występuje ze sporym opóźnieniem, po wielu godzinach. Nie psuje zatem radości obcowania z wcześniejszymi partiami.
Opinia końcowa o perfumach Yves Saint Laurent Le Vestiaire des Parfums Capeline
Interesująca, kobieca interpretacja lekkiej wanilii połączonej z tonami kwiatów. I choć Capeline z racji przynależności do kolekcji ekskluzywnej są uniseksem, to w praktyce bardzo mocno skierowane są w stronę pań.