Po dwóch latach przerwy jedna z moich ulubionych włoskich marek wraca do panteonu nowości.
Carthusia Ammare ma utożsamiać aromat morza wokół Capri i ogrodów starożytnych Rzymian. Dla mnie było to pewne ostrzeżenie, ponieważ tej rodziny perfum akurat nie lubię (Heeley Sel Marin, Profumum Acqua di Sale, Santa Eulalia Marinis itd…) z powodu wrażenia wodorostowego, którego niewielkie elementy znalazłem też tutaj. Na szczęście, zapach algowo-słony nie dominuje kompozycji.
Najbardziej w nos rzuca się woń rozmarynowo-miętowa na paczulowej bazie. Paczula jest zresztą świetną kanwą dla tego typu konstrukcji – znajdziemy ją w większości tego typu perfum. Sam akord ziołowy Ammare jest kręcący w nosie, dość świeży, aromatyczny, wpół zasuszony. To raczej aromat mielonych ziół, a nie roślin w formie krzaka. Dochodzi do tego element słony, który łączy zielony wstęp z sercem.
A w sercu paradoksalnie nie poczujemy czegoś morskiego, ale pewien pierwiastek słoneczny i kremowy, coś co było głównym wątkiem w Tom Ford Eau de Soleil Blanc. O tyle to dziwne, że Carthusia Ammare pozbawiona jest – przynajmniej oficjalnie – kwiatów. Mogę tylko zgadywać, że Luca Maffei użył olejku ylangowego do stworzenia efektu soli morskiej. To raczej kryształki o pewnej ostrości, wręcz drapiące nos. A może nawet piasek z solą? Ciekawą formę przyjmuje momentami scena, gdzie kremowo i słoneczne niuanse plotą się z tymi ostrzejszymi. Cały czas w tle mamy paczulę, a z czasem jej udział w tworzeniu wrażenia olfaktorycznego jeszcze rośnie.
Co więcej, baza znowu pachnie początkiem, jakby nabierała ziołowej, aromatycznej barwy mięty, rozmarynu, ale też czegoś jakby innego, może wręcz drzewno-mszystego?
Opinia końcowa o perfumach Carthusia Ammare
Zapach ten przygotowano do roli sztandarowej, najważniejszego kompozycji w portfolio marki. Według mnie zajmuje trzecie miejsce w hierarchii firmy – zaraz za Terra Mia (10/10) i Gelsomini di Capri. Na pewno warto go poznać, ponieważ w swojej kategorii jest bardzo silną pozycją.
Akord algowo-rybi zastąpiono tu akordem ziołowym, co daje Ammare przewagę np. nad Sel Marin.
Kampania perfum Ammare
Aby podkreślić wyjątkowość tej premiery, Carthusia zdecydowała się na stworzenie specjalnych fotografii, a do „ubrania” butelki – do tej pory przezroczystej – zaprosiła Paolę Tassetti – włoską artystkę, która sprawiła, że flakon Ammare może być rozpatrywany jako prawdziwe dzieło sztuki. W dodatku na żywo wygląd znacznie lepiej niż na zdjęciach.