Dla Czytelników bloga, którzy są ze mną dłuższy czas nie jest tajemnicą moje podejście do marki Yves Rocher i opinia na temat wielu ich perfum
Dzisiaj nadrabiam zaległości i napiszę o ich zeszłorocznej premierze – Yves Rocher Sur La Lande. I od razy na początku stwierdzam, że kompozycyjnie to zapach dopracowany. Co prawda złożony jest z prostych nut, nie dokonuje rewolty na skórze, lecz jednocześnie pozostaje znacznie powyżej perfum z tej półki cenowej.
Zapach jest przede wszystkim słodki i białokwiatowy. Spis nut nie mówi o tonach gourmand, ale początek kompozycji jest wyraźnie cukierkowy, landrynkowy wręcz. Można też dojść do skojarzeń z jaśminowym drinkiem z palemką. Mamy tutaj syndrom „Escady”. To nie są klimaty cenione w świecie znawców, ale akord ten jest naprawdę przemyślany i dobrze zmieszany.
Z czasem poziom cukru w Sur La Lande maleje, wchodzimy nieco w klimaty My Way. Jaśmin pokazuje się ze strony kwiatowej, ciut liściastej i zielonej. Oczywiście, wciąż jest tu sporo słodyczy, ale już bez dosłownie smakowitych konotacji.
W trzecim etapie kompozycja staje się świeższa, bardziej świetlista. To etap, który podoba mi się najmniej, ponieważ jednocześnie całość nabiera dość chemicznego wydźwięku. Na szczęście efekt ten jest w czwartej turze neutralizowany przez akord słono-drzewny, bardzo subtelny, ale jednak dający miłe wrażenie podczas końcowej gry na skórze.
Opinia końcowa o perfumach Yves Rocher Sur La Lande
Nie jest na pewno trzęsienie ziemi, ale perfumy są wykonane poprawnie i na pewno powyżej średniej dla tej półki cenowej. W klimatach jaśminowych wzorcem pozostaje dla mnie Yves Rocher Tendre Jasmin.