Aż dziw, że taka premiera ma miejsce w okresie jesienno-zimowym
Nie zmienia to jednak faktu, że perfumy pozostają miłe dla nosa i chyba nie będzie osób, które oprą się urokowi tej świeżości. Maison Margiela From The Garden to bowiem kompozycja bazująca na liściach pomidora. Oczywiście, to jak nazwiemy poszczególne efekty, jest rezultatem pracy marketingowców. Na stronie producenta wprost mamy napisane, że pomidor w tych perfumach jest efektem wyobraźni perfumiarza, a nie składnikiem wziętym z natury. Nie oznacza to, że jest syntetyczny. Tego nie wiemy. Być może jest zrobiony z innych składników naturalnych.
Istotne jest jednak to, że From The Garden jest mocno zakorzenione w stylu kreacji Jean Claude Elleny. Pamiętam, że podczas pierwszych testów swoją złożonością przypomniał mi hermesowski Un Jardin en Mediterranee i Sisley Eau de Campagne. Gdybym wówczas miał opisać te perfumy, to powiedziałbym, że mają na pewno sporo cytrusów, figi i dużo mokrych drewienek.
Na pewno zaskakuje złożenie tej kompozycji. Główny akord liściasto-pomidorowy trwa przez cały czas, ale otoczenie jego zmienia się w dużym stopniu. Na początku wyraźnie dominują cytrusy. Są gorzkie, trochę kwaśne. Na pewno daleko im do wysłodzonej, pełnej cukru cytryny lub pomarańczy. Mają w sobie sporą dozę zieleni i pewien niuans herbaciany.
Później pojawia się słodycz figowa, która zapewne jest pokłosiem deklarowanej oficjalnie nuty czarnej porzeczki. W zasadzie nie jest to ani figa, ani porzeczka. Raczej chodzi o wrażenie pewnej zielonej owocowości, która jest jednak bardzo daleka od cytrusów. Pewnym przybliżeniem tego efektu może będzie herbata owocowa z niedużą, ale wyraźnie wyczuwalną dozą cukru.
Jeszcze dalej mamy elementy mokrych drewienek. Absolutnie nie są to akordy w żadnej sposób morskie lub wodne. To raczej przecięty pień skropiony deszczem lub jakieś gałęzie w górskim potoku. From The Garden pozostaje czysty, ale gdybyśmy powiększyli obraz, to widać, że już jakieś początki butwienia na tym drewnie się dzieją. Równolegle do drewienek pokazuje się soczysta, herbaciana róża rodem z kompozycji Stelli McCartney. Jest świeża, zielona i pasuje do całego obrazu kompozycji.
W kolejnym akcie mamy następną niespodziankę, której nie przewiduje oficjalne spis nut – rozgniecione w dłoniach liście tytoniu. Później mamy coś chłodno-zielonego i mszystego. Jednocześnie wciąż czuć ten akord przewodni, który jest wyobrażeniem na temat liści pomidora.
Opinia końcowa o perfumach Maison Margiela From The Garden
Co dziwne, mimo że Olivier Cresp deklarował użycie wielu syntetycznych składników, to Maison Margiela From The Garden trzymają niesamowicie naturalny charakter.
Perfumy mogą być opisane lub odebrane jako „płaskie” przez wzgląd na dominację akordu głównego, ale to co dzieje się obok niego przez cały czas, to wyraz wielkich umiejętności twórczych.