W ofercie tej marki jest wiele pozycji, które po prostu warto poznać przez wzgląd na ich niestandardowe podejście do kreacji
Jedną z nich jest bez wątpienia Venom Incarnat, które należą do najmocniejszych pozycji w portfolio. Zapach jest owocowo-karmelowy, ale totalnie bez związku z nurtem smakowitym mainstreamu. Ma w sobie ziemistą paczulowość, którą mogliśmy widzieć w Perles/Angel, ale też aromat kopcącego, rozgrzanego znicza. Właśnie takie opary spowijają gęsty, skoncentrowany syrop owocowy. Chociaż określenie „syrop” nie jest do końca fortunne, ponieważ te owoce nie są jakoś szczególnie słodkie. To bardziej luksusowa, owocowa wódka rozlana na ognisku płonących opon samochodowych.
Większość osób może uznać, że to jest ujma dla perfum. W praktyce jednak palone opony z daleka (w dużym rozcieńczeniu) ludzki nos odbiera jako woń truskawkowo-poziomkową. Czasami efekt ten można zaobserwować, kiedy trzymamy w ręku plastikowy znicz i jego ścianki mocno się rozgrzeją. Do nosa dochodzi wtedy przyjemny, owocowy woal, choć z podtonem topiącego się plastiku.
Venom Incarnat jest jest też podbite żywicami, skórą, ziemią. Na ich tle owoce brzmią po prostu ciekawie. Na pewno nie są to świeże owoce na krzaku/drzewie. Nie jest to w zasadzie syrop. Nie jest to też landrynka, ani cukierek. W praktyce perfumy nie mają wydźwięku smakowitego/gourmand. Nie pachną jak nalewka, ani sok, ani likier… Najbardziej przypominają mi niesłodki alkohol albo sok, które rozlano w skórzanej torebce lub obok palonych opon. Istotne jest to, że Stephane Humbert Lucas w każdej chwili trzyma owoce obok akordu cieższego, drzewno-paczulowo-dymnego. I to właśnie ten element sprawia, że kompozycja zaskakuje i jest czymś nowym w świecie perfum.
Tak sobie teraz myślę, że gdyby istniał szampan truskawkowo-poziomkowy, to to przy dużym zatężeniu mógłby pachnieć jak owoce w tym zapachu.
Opinia końcowa o perfumach Stephane Humbert Lucas Venom Incarnat
To na pewno jedna z odważniejszych kreacji w ofercie tej firmy. Paradoksalnie, ta kompozycja naprawdę potrafi sprawiać przyjemność noszącemu i otoczeniu. Oby tylko nie przesadzić z ilością