Dwie nowości tej marki podążają śladem orientu
Creed Centaurus to woń udana i ciekawa. Leży jednak daleko od konwencji pachnideł tej firmy. Rozpoczyna się wątkiem cynamonowym i korzennym. Bardzo przypomina Majouri Gold Noir. A z czasem to podobieństwo rośnie. Cechą Centaurusa jest też wpleciony wątek tytoniowy, coś na kształt kropli miodowego, ostrego tytoniu utopionego w bardziej przyjaznym cynamonie. Start perfum jest ponadprzeciętny i może się też kojarzyć z Amouage Boundless (choć tam formalnie cynamonu nie mamy).
Później kompozycja zmierza w stronę tonów bardziej obłych, drzewno-ambrowych, złocistych, choć cynamon wciąż jest wyczuwalny i pozostaje nutą pierwszego plany przez cały czas. Centaurus nie zmienia się w sposób spektakularny. Kto powącha go zaraz po aplikacji i po kilku godzinach, ten dalej będzie wiedział, że to ta sama kompozycja.
Baza jest właśnie miękka, heliotropowo-cynamonowa z benzoinem, tonką i wanilią. Dokładnie to samo złożenie składników było w Gold Noir. Doceniam to, że Creed nie przesłodził swojej premiery. To zapach, który zachowuje ostrości w obszarze drzewnym. Prezentuje się to ciekawie w otoczeniu ogólnie obłej i przyjaznej bazy.
Nie porównywałbym tych perfum do premier mainstreamu czy Tobacco Vanille, ponieważ ogólne wrażenie po noszeniu Centaurusa jest lepsze. To kompozycja szlachetna, która udanie łączy składniki naturalne z pewnymi molekułami. Może się podobać, choć jednocześnie nie jest rewolucją. Po 4-5 godzinach może być odebrana jako nieco zbyt ambroksanowo-przykurzona, ale absolutnie nie psuje to wrażenia.
W spisie nut nie podano goździków, ale wyraźnie czuć tutaj palący eugenol w ilości większej niż występuje w olejku cynamonowym. Chodzi o to, że frakcja cynamonowa jest przesunięta w stronę goździków. To nie jest czysta kora cynamonowa.
Opinia końcowa o perfumach Creed Centaurus
Bardzo dobra premiera. Powiedziałbym, że to uniseks, więc paniom również rekomenduję testy.