Forma marki Hugo Boss naprawdę napawa mnie zdumieniem w ostatnim roku, więc z wielką nadzieją sięgam po ich ostatnią premierę
Hugo Boss Bottled Absolu to kolejny ponadprzeciętne (?) pachnidło w ich ofercie, przynajmniej na starcie. Po Bottle Elixir i Bottled Triumph Elixir jest to trzecia próba interpretacji tonów drzewnych i żywicznych z paczulą. Na szczęście (lub nie do końca…) zapach ten pada dalej od tej dwójki. To znaczy podobieństwo jest wyczuwalne, ale jednak jest to kompozycja złożona inaczej, z kilkoma innymi wątkami.
Inaczej gra na pewno kadzidło. Jest bardziej słodkie, przyjemne, odrobinę cynamonowe. Kojarzy się na początku dość drogo. Może nie jak Amouage, Nicolai czy Memo, ale taki poziom Parfums de Marly czy Creeda trzyma. A to duży komplement, bo po marce pokroju Hugo Boss się tego nie spodziewałem. Na nieszczęście, Bottled Absolu nie utrzymuje tego poziomu.
Już od 20-30 minut, po spektakularnym początku, wchodzimy w obszary drzewno-molekułowe. Jeszcze w pierwszych etapach paczula, pewna żywiczność i delikatne skórzane przybrudzenia ratują całość, ale to nie jest to, co było we wspomnianej na początku dwójce. Po godzinie Hugo Boss Bottled Absolu traci walory i staje się zakurzonym drewniakiem z powidokiem żywic i drewna. Powidok ten sprawia, że kompozycja i tak wygląda nieźle w ofercie mainstreamu, ale daleki byłbym od zachwytów.
Opinia końcowa o perfumach Hugo Boss Bottled Absolu
Wydaje mi się, że dwa poprzednie zapachy okazały się może za trudne dla klientów sieciowych perfumerii. Chodzi o to, że ludzie mogli nie być przyzwyczajeni do naturalnie brzmiących interpretacji i aktualne wersja może być ukłonem w stronę szerszej audiencji. Tym bardziej, że po 2-5 godzinach perfumy pachną tak samo. Są płaskie, chemiczne i nijak się mają do dwóch poprzednich.