Nowy rok zaczynam premierą, która w ubiegłym mi umknęła
Nie jest to woń zimowa, a w zasadzie iście wiosenno-letnia. A lato już powoli się zbliża. Mowa o DKNY 24/7, które stylistycznie (chodzi o styl zapachu, nie flakonu) nawiązują do serii Be Delicious. Są świeże, lekkie i wyraźnie kobiece. Formalnie to jednak uniseks, ale bardzo wyraźnie przesunięty w damską stronę.
Kompozycja rozpoczyna się rześką różą w otoczeniu cytrusów i tonów zieleni. Akord ten jest zbudowany z wielu elementów. Gra i zmienia się na skórze. Trudno jednak nazwać go bardzo naturalnym czy botanicznym, ponieważ widać, że to scena zapełniona syntetykami. Jeśli porównamy to przedstawienie z klasykiem Chloe (naturalnie brzmiący), to na usta wprost nasuwa się określnie „molekularny”. Dla mnie jest to tanie i mało szlachetne, ale jednocześnie jest w tym pewna doza nowatorskiego podejścia.
To znaczy, że DKNY 24/7 nie pachnie wprost jak niskopółkowy, różano-zielony produkt z drogerii. Tutaj czuć pewien industrialno-laboratoryjny pierwiastek. Prawdopodobnie są to jakieś nowe syntetyki, które sprawiają, że propozycja marki Donna Karan nie jest totalnie wtórna i nijaka, choć na tle naturalnej konkurencji wypada dalej miałko. Można ją opisać również jako zimną, metaliczną, nieco cierpko-owocową i laboratoryjną.
Wspomniany akord różano-zielony trwa dość długo, około 1-2 godzin, po czym przechodzi w bardzo nudny element białokwiatowo-chemiczny. A ten z kolei w jakieś zakurzony syntetyki drzewno- i piżmopodobne.
Opinia końcowa o perfumach DKNY 24/7
Kolejna premiera, która raczej nie stanie się wielkim klasykiem. Zielona róża w wersji elektronicznej stanowi jednak ciekawą nutę i choćby z tego powodu polecam testy tej kompozycji. Natomiast z żadnego punktu widzenia (wąchania) nie jest to nic spektakularnego.
Jeśli komuś by się spodobał ten akord elektroniczny, to znacznie lepszym wyborem (w mojej opinii) byłoby Moschino Toy Boy.