Trzeba przyznać, że w świecie męskich perfum dawno nie było kompozycji aż tak odkrywczej
Olivier Cresp postawił na nuty kawy, które połączył z akordem morsko-wodorostowym. Myślę, że to śmiało mogłyby być perfumy niszowe, bo ten algowo-słony element bardzo rzadko wita w mainstreamowych flakonach. Do tego Dolce & Gabbana Devotion Pour Homme jest zapachem żyjącym, zmiennym i potrafiącym zaskoczyć.
W mojej ocenie nie jest to jednak materiał na hit taki jak klasyczne, damskie Devotion Eau de Parfum. I choć kawa deklarowana jest w męskiej wersji jako nuta główna, to daleko jej do typowo smakowitego i słodko-taniego wydania jakie znamy z kompozycji Valentino Uomo Born in Roma Green Stravaganza czy Ferragamo Uomo. Tutaj kawa jest czarna. Co prawda z cukrem, ale ten cukier jest przełamany wieloma innymi nutami. W efekcie nie odbierałbym tych perfum jako słodkich. A już na pewno nie włożyłbym do worka z napisem „słodziak-ulepiak”.
Początek zaskakuje nutą świeżej cytryny i kawy. Dla mnie to połączenie jest nie do przejścia, ale doceniam wartość artystyczną. Nie pachnie przy tym tanio lub syntetycznie. To sugestywne rozgryzienie cytrynowego plasterka (z dojrzałej cytryny) i popicie go czarną kawą. Po kilku sekundach uderza drugi akord. Aromat algowo-morski, który znamy z Acqua di Sale, Sel Marin, Megamare czy Blu Mare, tutaj wychodzi na pierwszy plan. Co więcej, podkręcony jest dużą ilością paczuli i czymś ziołowym, a’la rozmaryn.
Czas wcale nie sprawia, że cytryna i akord morski znikają. One trwają długo. Praktycznie do samej bazy. Później jedynie następuje niewielkie wysłodzenie. Pojawia się cień lawendy w męsko-słodki-barberskim stylu. W fundamencie nie robi się z tego koszmar kurzu, ani ulep taniości. To pozwala ocenić końcówkę Devotion Pour Homme pozytywnie, choć nie rewelacyjnie.
Opinie końcowa o perfumach Dolce & Gabbana Devotion Pour Homme
Ubolewam, że tak oryginalna i ciekawa premier zupełnie mija mój gust, ale doceniam ją bardzo. W świecie męskich perfum, gdzie 95% premier idzie w trzy kopyta („słodziak-ulepiak”, „zakurzony drewniak”, „sporciak”), ten zapach jest powiewem twórczej mocy i oryginalności. Na pewno zapadnie w pamięć, nawet jeśli nie spodoba się każdemu.