Co w tym roku przygotował dla nas Calvin Klein?
Mogę powiedzieć, że taką trochę zmyłkę przygotował. A to dlatego, że perfumy Calvin Klein Eternity for Women Amber Essence nie pachną ambrowo. Nie pachną też rozgrzanym bursztynem. Na szczęście (a może nie?) jednak nie pachną też zwałami ambrowej chemii i tanich ambropodobnych substytytuów. Za to pachną słodko!
Domyślam się, że nowa wersja powstała jako połączenie bestsellerowych trendów wyznaczonych przez inne marki. Początek jest słodziutki i cukierkowy, taki trochę jak landrynka owocowo-karmelowa. W bazie natomiast zmienia się w sztuczną landrynkę waniliową (taką trochę zleżałą już i przykrytą kurzem). Frakcje pośrednie przypominają też uniwersalny akord słodyczy rodem z YSL Libre, Prada Paradoxe czy Valentio Voce Viva (mówię o samych nutach słodkich, a nie całości perfum)
Zapach nie jest inwazyjny. Jego moc została zredukowana względem konkurencji rynkowej. Nie jest też zmienny. Opowiada historię bardzo prostą i biedną. Nie widzę żadnej szlachetności czy wartości.
Opinia końcowa o perfumach Calvin Klein Eternity for Women Amber Essence
Tak mogłaby pachnieć jakaś kompozycja niskiej półki, która jest kopią setek innych premier. Nawet jeśli mamy tu akordy ambrowe, to zostały one przykryte ordynarną słodyczą.
Czyli nie mamy zwałów ambropodobnej chemii (albo jest ona ukryta), a za to mamy dużo chemii słodziakowatej.