Po kilku nowych markach niszowych, które pojawiły się w tym roku na blogu (jak Une Nuit Nomade czy D’Orsay), czas na debiut bardziej dostępnej firmy
Powodem jest, co jasne, nowość. Perfumy Oriflame Love Potion Cherry On Top właśnie zawitały do Polski i nie mogłem sobie odmówić przyjemności ich poznania. Chciałem to zrobić nawet bardziej po tym, jak dowiedziałem, że owocowy akord wiśniowo-czereśniowy zrobił Benoist Lapouza – ten sam, który wyczarował malinowy wątek w Kilian Angel’s Share Paradis. Nie muszę chyba wspominać, że produkty dzieli przepaść cenowa.
Jeśli chodzi o zapach Love Potion Cherry On Top, to w kategorii perfum wiśniowych prezentuje się nieźle. To wiśnie słodkie, trochę jak gumy rozpuszczalne, ale z akordem białych, migdałowych landrynek. Początek jest tu kwaskowy za sprawą cytrusów. Dość szybko one umykają i Oriflame wchodzi w obszary stonowanej słodyczy. Owoce tracą to słodkie doładowanie, a całość nie wchodzi w obszary typowo smakowite, choć w pierwszych minutach można odnieść takie wrażenie.
Na tym etapie czuć, że istotnym składnikiem kompozycji jest kumaryna. Formalnie marka deklaruje użycie prawdziwego bobu tonka, ale nie wiemy, jakie są proporcję między naturalnym absolutem a oddzielnie dodaną kumaryną. Efekt jest jednak przyjemny, a to przecież najważniejsze. Kumaryna dodaje słodkiego, nieco migdałowego wydźwięku.
Z czasem Love Potion Cherry On Top staje się bardziej pomadkowy. Z czego nie wchodzi w akordy szmikowo-pudrowe, a bardziej pachnie jak owocowe pomadki ochronne dla dzieci. O dziwo, wcale nie pachnie plastikowe czy tanio, choć w sercu skręca też w obszary różano-malinowe, które mają według mnie niższą szlachetność niż sam akord wiśniowo-czereśniowy. I dopiero po 2-3 godzinach pojawiają się dość wątłe nuty piżmowo-waniliowo-drzewne, nieco zakurzone. Tutaj już czuć, że budżet ma wpływ na jakość. Czas działa na niekorzyść tej kompozycji, choć nigdy nie jest ona tragicznie słaba. Powiem więcej, nawet po 7-8 godzinach na skórze bez problemu powiemy, że to perfumy wiśniowe. Problem polega na tym, że leżą one na dość słabej bazie (natomiast wiele premier luksusowych ma i tak znacznie niższej jakości fundamenty).
Opinia końcowa o perfumach Oriflame Cherry On Top
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony tą premierą. Myślałem, że to będzie jakaś masakra totalna, a Oriflame przedstawił zapach, który ze spokojem mógłby pojawić się na półkach sieciowych perfumerii obok marek luksusowych.
Co więcej, czuć, że pewne ingrediencje są tu takie same jak we wspomnianym Kilianie (efekt cytrusowości, efekt owocowych gum rozpuszczalnych)