Wącham, wącham, wącham… No i nie widzę magii
Klasyczne Angel’s Share klasyfikowane są jako jedne z najlepszych perfum swojej grupy obok Les Indemodables Vanille Havane i ledwie kilku innych. Na ich tle Kilian Angel’s Share Paradis pachnie jak podróbka. To oczywiście dalej niezłe perfumy, ale już bez tej wyjątkowości, która towarzyszyła klasykowi.
Nowy zapach jest bardziej owocowy, pralinkowy, masowy. Trochę pachnie tak jakby z pierwowzoru zabrać ambitną cynamonową-drzewność, a dodać malinowo-różaną podróbkę Lancome La Vie Est Belle. To sprawia, że na Paradis przychylnym okiem spojrzy damska część odbiorców, ale koneserzy sztuki zapachowej (obydwu płci) mogą poczuć się rozczarowani.
Zatem jak pachnie Kilian Angel’s Share Paradis? Kojarzy się ze słodką, tanią pralinką nasyconą równie tanim nadzieniem malinowym. Akord ten przykrywa trzon, który znaliśmy z klasyka. Akordy alkoholowe zostały zredukowane. Cynamonu nie ma wcale. Pojawia się wysuszona, tępo-zakurzona tonka. A jeszcze dalej aromat drzewny dominuje, ale kojarzy się ze starym kredensem, w którym ktoś trzymał podrzędne trunki i przyprawy. Dodałbym też, że akord pralinkowy to mleczna czekolada. Jest bowiem w tej kompozycji pewien mleczny podton. Czasami nasuwają się skojarzenia z malinową gumą rozpuszczoną w wódce. Zapach do samego końca przytrzymuje drzewną, malinowo-słodką nutę.
Opinia końcowa o perfumach Kilian Angel’s Share Paradis
Nie jest na pewno nic, co przebiłoby jakością klasyka. Jest to zapach-namiastka, tak jak Old Fashioned. Zresztą według mnie bardziej nawet nawiązuje do Old Fashioned niż do Angel’s Share…
Ocena jest wysoka, ponieważ są to obiektywnie niezłe perfumy. Recenzja pełna jest jednak słów rozczarowania, ponieważ to znacznie słabsza pozycja od pierwowzoru. Moje oczekiwania były olbrzymie.