Tej firmy nie było do tej pory na blogu, ale współpraca z Quentinem Bischem spowodowała, że pochyliłem się nad ich najnowszą kompozycją
Bon Parfumeur Myrrh Shadow zawiera oczywiście Akigalawood, ale na szczęście zupełnie nie wchodzi w klimaty „boisimperialowe”. Generalnie perfumy te nie przypominają żadnych z poprzednich dzieł tego perfumiarza. W zamian za to czuć w nich prawdziwą mirrę, która przenosi kompozycją w obszary ambrowe, balsamiczne i drzewne. Wyeksponowanie tej nuty na pierwszym planie to odważny krok, ponieważ większość ludzi negatywnie ocenia jej woń w obecnych czasach.
Z drugiej strony mówienie o „pierwszym planie” nie jest do końca słuszne. Chodzi o to, że w kompozycji dzieje się dużo. Z tego powodu daleki jestem od nazwania 403 Myrrh Shadow perfumami po prostu mirrowymi. Na tym pierwszym planie pojawia się tuż za mirrą wiele innych ingrediencji, które wzbogacają przekaz.
Gdybym powąchał ten aromat w ciemno, bez czytania spisu nut i nazwy, to moje skojarzenia poszłyby w kierunku dawnych klasyków: YSL Opium, Ormonde Jayne Tolu, Yves Rocher Voile d’Ambre połączonych jednak z nowym twistem wanilii i żywic w stylu YSL Babycat czy Tom Ford Eau d’Ombre Leather. Ostatnio opisywana nowość Santa Maria Novella – Ambra – również pachnie w podobnym stylu.
Tym sposobem doszedłem do kolejnego wniosku-spostrzeżenia, że zapach Bon Parfumeur można nazwać ambrowym. I choć nie ma tu naturalnej ambry, to gra mirry i innych składników rodzi bardzo wyraźne skojarzenia w tym obszarze.
Na początku kompozycja jest inkrustowana skórzastymi cytrusami. Trochę tak jakby olejek pozyskać z pestek i zdrewniałych pędów, a nie ze skórek. Nie jest to absolutnie wrażenie kolońskie czy stereotypowo cytrusowe. To nawet bardziej cytrusowa żywica, która spójnie komponuje się z cięższymi ingrediencjami. Doza słodyczy jest raczej mniejsza niż większa, ale nie są to perfumy całkiem wytrawne. To tak słodycz z wyczuciem.
Oprócz tego obok mirry mamy piękną nutę cynamonową. Styl cynamonu jest mleczno-skórzany, ciepły, kremowy, bez agresji i świeżości świeżo startej przyprawy. Ten styl kreacji nuty korzennej przypomina mi twórczość Cecile Zarokian. Czy w Masque Tango czy w Tempete d’Automne, też były podobne złożenia przypraw. Jednocześnie nie są to przyprawy mdłe, bo pieprz czy akcenty ziołowe nie pozwalają na wygładzenie totalnie. W spisie nut nie mamy anyżu, ani kopru, ani lukrecji, ale takie nuty są tu wyraźne.
Później to wszystko podąża w stronę miękkiego, jasnego i przyjaznego drewna. I choć ingrediencje mają raczej ciemną barwę, to czuć, że są rozświetlono słońcem. 403 Myrrh Shadow nie jest kompozycją mroku, dymu czy spalonych zgliszczy. W bazie czuć i paczulę, i mirrę, i drewienka, i może gdzieś subtelnie mignie Akigalawood. Natomiast nie czuć taniości, syntetyczności, ani kurzu.
Opinia końcowa o perfumach Bon Parfumeur 403 Myrrh Shadow
Bardzo dużo się tu dzieje i czuć, że skomponowanie Bon Parfumeur 403 Myrrh Shadow wymagało czasu i uwagi. To świetny przykład połączenia składników syntetycznych z naturalnymi na najwyższym poziomie.