
Drugi szafran z rzędu pojawia się na blogu. Chwilę temu opublikowałem bowiem recenzję ekstraktu Une Nuit Nomad Silver Saffron.
Maison Crivelli Safran Secret to ponoć niezmienione perfumy Ingredients 07/2012. Nie ocenię tego, ponieważ nigdy nie poznałem tamtej wersji. Pod obecnym imieniem kryje się kompozycja szafranowo-oudowa, wytrawna, drzewna, ale też straszliwie molekułowa. Główną nutą jest tu ISO E Super, Cashmeran i tony innych drzewno-ambrowych odpowiedników. Grają one agresywnie i są wspierane naturą tylko w niewielkim zakresie.
Gdybym miał wskazać dwie substancje naturalne, które występują w składzie tych perfum, to byłaby to paczula (tutaj gra w wersji suchej, pylistej, ciepłej; nie ma tonów kakaowych, ani ziemisto-piwnicznych) oraz cedr amerykański. Natomiast one są utopione w chemii. Dokładnie w tej sam sposób grał ekstrakt D’Orsay Incense Crush czy Amouage Purpose 50. W Safran Secret też zresztą są delikatne smużki kadzidła, które pokonało kilka warstw kurzu.
Zapach nie roztacza opowieści na skórze. Raczej jest niezmienny i funduje jedno wrażenie węchowe. Powiedziałbym, że to może być Purpose 50 zrobiony bez Akigalwood i nowoczesnych molekuł. To znaczy, że czuć w Secret Safran, że to kompozycja bazująca na składnikach już znanych i szeroko wykorzystywanych wcześniej.
Opinia końcowa o perfumach Maison Crivelli Safran Secret
W swojej kategorii to nie są nawet przeciętne perfumy. Pewną ilość naturalnych ingrediencji zalano dosłownie ISO E Super i innymi molekułami w podobnym typie. Podejrzewam, ż gdyby to była tylko woda perfumowana, to jej jakość byłaby zdecydowanie wyższa. A tak mamy kolejnego chemicznego kloca…

Kampania perfum Safran Secret




