Historia będzie wymyślona przeze mnie, ale jest bardzo duża szansa, że właśnie tak to wyglądało.
Dyrektor kreatywny zapachów Dolce & Gabbana poszedł do Oliviera Crespa i powiedział: „Słuchaj, Olivier! Męskie Devotion okazały się klapą i jeśli chcesz dla nas dłużej pracować, to masz ostatnią szansę. Devotion Parfum musi być hitem sprzedaży bez względu na wszystko. Nie interesują nas wartości twórcze, bo finalnie liczy się tylko sprzedaż. Spaliłeś pierwszą szansę, więc teraz rób tylko tak, żeby nam się inwestycja w Ciebie zwróciła”. I tak powstały perfumy Dolce & Gabbana Devotion Pour Homme Parfum.
Zapach ten nie ma absolutnie niczego wspólnego z klasycznym Devotion Pour Homme (oczywiście, poza nazwą). To tak jakby do popłuczyn po limitowanych, współczesnych Amenach dolać coś co powstało po wymieszaniu podróbek Sauvage, YSL Y i Invictusa. I jeszcze kilka razy to rozcieńczono. Nowe perfumy pachną wtórnością, taniością, kumaryną i bylejakością.
Opinia końcowa o perfumach Dolce & Gabbana Devotion Pour Homme Parfum
Dla mnie to jedno z największych rozczarowań tego roku, ponieważ po bardzo oryginalnym i zapadającym w pamięć klasyku spodziewałem się teraz jakiegoś objawienia. Dostałem jednak figę z makiem i pachnidełko na miarę niskiej półki…