To najbardziej mroczna i zawiesista z Ballerin.
Opisywana jest jako połącznie róży i oudu, ale tak naprawdę pachnie inaczej. To bardziej suchy kawałek drewna, który został nasączony olejkiem różanym i przyprószony drobno zmielonymi przyprawami. Do tego żywo prezentują się purpurowe, dojrzałe do granic możliwości maliny i śliwki. Akord owocowy, choć nie występuje oficjalnie w składzie, jest zapewne pokłosiem gry róży. W towarzystwie wanilii, paczuli i olejków drzewnych nabiera ona właśnie takiego wydźwięku.
Mimo dużej gęstości, wręcz kremowości, Ballerina No. 3 jest żywa i mobilna. Wszystkie nuty zdają się zmieniać w szerokiej przestrzeni, którą najpewniej buduje złożenie czarnego i czerwonego pieprzu. One zresztą są wyczuwalna od samego początku do średnią bazę. To kolejny, niewątpliwy plus tej kompozycji.
Les Parfums de Rosine Ballerina No. 3 to jedna scena, którą charakteryzuje duża zmienność. Raczej nie ma tu tak spektakularnych zmian jak innych pozycjach marki, ale jednocześnie zapach jest niezmiernie bogaty. Słodycz miesza się z cierpkością. Nuty suche z bardziej olejkowymi. Czasami kompozycja nabiera sandałowej kremowości, może z efektem leśnym a’la Feminite du Bois, a innym razem rzuci w nos dymem palonych płatków.
Wydaje mi się, że to jedyna Ballerina, w której nie mamy typowego efektu żywej róży. To olejek, który wsiąkł w drewna lub właśnie róża palona lub nawet zdrewniała, zasuszona łodyga z kolcami. Delphine Lebeau zręcznie usunęła ze swojej interpretacji tony zielone, a wyeksponowała czerwień i czerń. W dodatku czasami zdarza się, że Ballerina No. 3 wejdzie w tony winne, a’la porto.
Opinia końcowa o perfumach Les Parfums de Rosine Ballerina No. 3
Na pewno zapach ten nie pachnie jak typowe wyobrażenie róży z oudem. W zasadzie oudu tu nie ma w znanej formie. Natomiast jest to zapach świetny w noszeniu, a jednocześnie nie jest podobny do innych perfum.