To będzie hit i obstawiam, że czeka go wejście do stałej kolekcji marki Hugo Boss, jeśli tylko firma dobrze pokieruje kampanią zapachu
Hugo Boss The Scent for Her Elixir to bowiem zapach, który mocno zakorzeniony jest na kanwie Akigalawood, ambroksanu i koktajlu piżm. Jeśli ktoś szuka tańszej alternatywy wobec Amouage Guidance lub Parfums de Marly Valaya, to tutaj odnajdzie się dobrze. Podobne efekty występowały też w klasycznej wodzie perfumowanej Miu Miu.
To zapach bez dwóch zdań molekułowy i kwiatowy. Wyróżnia się jednak ponad wszelką miarę z nowości dostępnych w perfumeriach sieciowych. Rozpoczyna się pieprzowo, ale nie tylko pieprz gra w tych perfumach. Jest też coś waniliwo-korzennego, co nie jest deklarowane w oficjalnym spisie nut. Temperatura kompozycji jest dość wysoka. Gdzieś w tle miga efekt kakao lub paczuli. Pewnym zaskoczeniem jest fakt ich obecności na początku, a nie na końcu perfum.
W sercu pojawiają się nuty kwiatowe, trochę jak wysuszona konwalia rzucona na rozgrzany kamień, a trochę jak skropiony sokiem z cytryny jaśmin. The Scent for Her Elixir zyskuje też mineralny odcień. Świdruje w nosie. Pojawia się też coś na kształt pudrowo-drzewnego irysa. Do tego, z każdą sekundą, wzrasta znacznie molekuł oraz składnika o nazwie Akigalawood. W bazie dominują one nad pozostałymi wrażeniami.
Opinia końcowa o perfumach Hugo Boss The Scent for Her Elixir
Odważna, ciekawa kreacja, którą spokojnie mógłby podpisać Quentin Bisch. Jest bardzo w jego stylu, choć jednocześnie jest prostsza niż propozycje Amouage i Parfums de Marly.