
Z tymi perfumami mam pewien problem, bo są one bardzo podobne do klasycznej wersji.
Przy tym podobieństwie, Tom Ford Black Orchid Reserve pozostaje wonią o mniejszej mocy. To zaś powoduje, że trudniej o niej pisać i trudniej w sposób jednoznaczny zauważyć różnice. Nie ma ich zresztą zbyt wiele.
W zasadzie mógłbym napisać, że to odsłona na początku bardziej drzewna, pylisto-kakaowa, a mniej w niej tonów kwiatowych. To są jednak detale. Do tego dochodzi pewna metaliczna, tonkowa słodycz w późnym sercu, choć na tyle subtelna, że nie zmienia charakteru kompozycji. To dalej jest Black Orchid, o którym pisałem wiele lat temu – KLIK. Jednocześnie jestem zdania, że odsłona Reserve nie jest tak zdobna i skomplikowana, i żyjąca jak pierwowzór.
Opinia końcowa o perfumach Tom Ford Black Orchid Reserve
Świetne perfumy, ale bardzo mocno nawiązujące do (minimalnie jednak lepszego) klasyka.

Kampania perfum Black Orchid Reserve




