Amo Ferragamo Flowerful nadchodzi rok po premierze klasycznych Amo, które stały się wielkim bestsellerem włoskiej marki w Polsce.
Zanim przejdę do recenzji Amo Ferragamo Flowerful, kilka słów wstępu. Perfumy-protoplasta – Amo Ferragamo zaraz po premierze pobiły nawet La Vie Est Belle i stały się numerem jeden w Polsce. Niestety, to tylko potwierdza fakt, że wystarczy zrobić dobrą kampanię, łatwy i landrynkowy zapach, aby wszyscy się na niego połasili. Z zapachowego punktu widzenia nie rozumiem, dlaczego ktoś wydaje kilkaset złotych za perfumy, których jakość jest taka, jak produktów za 40-50 zł.
Trzeba jasno zaznaczyć, że perfumy Amo i Amo Ferragamo Flowerful byłyby nie do odróżnienia od innych pozycji, gdyby wsadzić je w portfolio marki Playboy. Mówię oczywiście o samej kompozycji zapachowej, a nie flakonie, reklamie i reszcie…
Salvatore Ferragamo Amo Flowerful pachnie jak rozcieńczona wersja Amo. W pierwszym „niuchnięciu” od razu czuć, że to ten sam typ kompozycji. Różni je jednak moc. W drugim zatknięciu doświadczamy zastąpienia landrynek przez syntetyki kwiatowe. Trochę zbliżamy się do klimatów Amor Amor czy Baby Doll. Styl akordów kwiatowych jest nadal kiepski.
Na samym końcu mamy bazę, o której nawet nie mam sił pisać. Jest wtórna, tania, syntetyczna, mdła. Pewnym urozmaiceniem pozostaje fakt, że nie razi aż taką mocą chińskich plastików jak początkowe partie.
Opinia końcowa o Amo Ferragamo Flowerful
Oczywiście, nie liczyłem, że to będzie aromat jakości Good Girl lub LVEB. Miałem przy tym nadzieję, że chociaż nawiąże do tych lepiej zrobionych słodziaków z rodziny Salvatore Ferragamo, np. Signorina. Tak się jednak nie stało i finalnie Amo Ferragamo Flowerful oceniam tak samo źle jak klasyka. Jednocześnie wieszczę mu wielki, wielki sukces komercyjny, choćby przez wzgląd na flakon, który przykuwa wzrok.
Kampania reklamowa perfum Salvatore Ferragamo Amo Flowerful: