Dopiero przy pisaniu recenzji znalazłem wytłumaczenie tego fenomenu, ale o tym w dalszej części.
Elizabeth Arden Green Tea Fig to perfumy, jeśli dobrze pamiętam, z 2018 roku. Umknęły mi w przeszłości, ale koniecznie muszę o nich napisać. Jest bowiem, o czym pisać. To premiera absolutnie warta uwagi, choć bez większych związków z klasyczną Green Tea.
Teretycznie zapach anonsowany jest jako wesoły i pełen energii. Marka podkreśla jego owocowy, soczysty aromat wywodzący się z dojrzałych fig.
W skrócie można powiedzieć, że Green Tea Fig pachnie jako przekrojona na pół figa wyciągnięta z lodówki. Czuć, że soki w owocu są chłodne, czyste. Jednocześnie jest to owoc zatrzymany w pół drogi do dojrzałości. Powoli zaczyna mięknąć, ale jego wnętrze pozostaje jedynie minimalnie słodkie. Sporo w nim zieleni i cierpkości. Absolutnie nie jest to figa konfiturowa. Nie jest też trawiasta.
Zazwyczaj jest tak, że perfumy figowe, które nawiązują do owocu, są bardzo słodkie (jak Satelitte A la Figue, Profumum Dambrosia, Byredo Pulp itd…). Tutaj uniknięto tej drogi. I to właśnie jest powód totalnej wyjątkowości kreacji Elizabeth Arden.
Kompozycja jednocześnie jest jednowątkowa (owoc figi), ale wątek ten jest zmienny, poruszający. Zawiera w sobie olbrzymi ładunek naturalności. To zaś sprawia, że przedstawia nam swoją grę w szerokim spektrum, choć utrzymanym w figowych ramach. Mamy zatem nieco cytrusowe otwarcie, później pojawia się cień nuty ciepło-cielesnej (to pewnie deklarowany fiołek), element (bardzo nieznaczny) migdałowego kremu w głębszym sercu. Baza utrzymuje klimat figowy z minimalnie większym stężeniem słodyczy. Dalej jednak jesteśmy bardzo daleko od klasycznego cukru w wersji gourmand.
Figa w perfumach
Przez lata w szkołach perfumiarzy uczono, że figowiec daje tylko jedną pachnącą ingrediencje – absolut z liści figowych. Niestety, z powodu swojej toksyczności został on całkowicie zakazany. Trawiastość figowych liści zatrzymujemy w perfumach z pomocą cis-3-heksen-1-olu. Do kreacji owocowej nuty figi stosujemy całą gamę syntetycznych substancji (z undekalaktonem na czele). Ewentualnie możemy się posiłkować innymi naturalnymi olejkami i absolutami, ale to znacznie droższa opcja, np.: akord figi w Nicolai Fig Tea powstał z absolutu osmantusa i olejku z dawany.
Naturalność i niezwykły (nawet porównując do perfum, których ceny sięgając 1000 zł za 30 mL) wydźwięk figi długo mnie zastanawiały. Elizabeth Arden przedstawiła bowiem zapach totalnie różny (w sensie lepszy) od większości figowców na rynku. Tajemnicę rozszyfrowałem przypadkiem podczas zabawy pudełkiem przy pisaniu tej recenzji.
Skład Green Tea Fig:
Alcohol Denat, Aqua/Water/Eau, Parfum (Fragrance), Butylene Glycol, Camellia Sinensis Leaf Powder, Ficus Carica (Fig) Fruit Extract, Glycerin, Citral, Citronellol, Coumarin, Geraniol, Hydroxycitronellal, Limonene, Linalool
Przyznam, że pierwszy raz spotykam się zastosowaniem ekstraktu z owoców figi w perfumach. Nie mam pojęcia, która firma go produkuje, jak on powstaje i jak pachnie (w sensie, że nie znam dokładnego profilu zapachowego, ponieważ nigdy nie wąchałem tej ingrediencji). Natomiast jestem prawie pewien, że to właśnie ten składnik powoduje niesamowite brzmienie Green Tea Fig.
Opinia końcowa o perfumach Elizabeth Arden Green Tea Fig
Myślę, że to jedna z najlepszych interpretacji aromatu figowych owoców na świecie. Na pewno nie wszyscy się nią zachwycą, ponieważ nuta figi jest niszowa i niezbyt popularna. Nie zmienia to jednak faktu, że kompozycja Green Tea Fig stoi na poziomie mistrzowskim.
Formalnie to zapach damski, ale w praktyce aromat figi jest podany tak naturalnie, że jest to czysty uniseks!!!