Ta seria to ukłon w stronę pachnideł bezpiecznie męskich, które „podobają się każdemu”. Koronnym przykładem nurtu jest Dior Sauvage, a Yves Saint Laurent niejako kopiuje pomysł w serii Y
Najnowsza premiera – YSL Y Elixir – to perfumy wprost sięgające diorowego klasyka. Chodzi o to, że poprzednie odsłony Y (klasyczne EdT, EdP czy Le Parfum) miały wyraźną frakcję cytrusową, a tutaj jest to zredukowane. Tak jakby od razu jesteśmy w lawendowo-drzewno-zakurzonym sercu, które bardzo mocno przypomina wersję Le Parfum (i akord sauvagowski). Nie mamy też elementów słodkich w bazie.
Opis tej kompozycji jest w zasadzie zbędny, bo pachnie jak okrojona odsłona Le Parfum. Zostało tu tylko to nudno-syntetyczne serce, a pozostałe wątki zredukowano w dużym stopniu. Natomiast podbito moc tego jednego akordu. Lawenda, geranium i molekuły drzewne grają intensywnie, więc wieszczę duży sukces w perfumeriach.
Opinia końcowa o perfumach YSL Y Elixir
To kompozycja nie do zapamiętania. Kolejny klon klona.