To mogłyby być piękne perfumy
A dlaczego nie są? Otóż D’Orsay Incense Crush to negatywny przykład perfum kadzidlanych opartych na ISO E Super. Kilka lat temu pisałem, że perfumiarze uwielbiają odtwarzać aromat prawdziwego kadzidła frankońskiego za pomocą tej molekuły. Jeśli jest to robione z wyczuciem, to powstają wartościowe pachnidła. Ot, choćby do tej grupy należy opisywane niedawno Incenso od Santa Maria Novella. W tym jednak przypadku jest odwrotnie.
Tony ISO E Super utopiły szlachetne, piękne składniki, których znajdziemy w Incense Crush dużo. Mamy przyprawowy start, chłodną paczulę, metaliczne kadzidło w wersji katedralnej. Wszystko byłoby zatem pięknie. Podejrzewam, że gdyby to była woda toaletowa, to efekt byłby znacznie lepszy. Mam po prostu wrażenie, że dojście do stężenia ekstraktu perfum odbyło się w tym przypadku przez dodatek ISO i innych molekuł syntetycznych, które rozcieńczyły wrażenie pochodzące z naturalnych, bardzo szlachetnych ingrediencji.
Co więcej, bardzo w kompozycji wybija się też Cashmeran, czyli molekuła imitująca drewno kaszmirowe. W małych ilościach jest to genialny składnik, ale tutaj jest go po prostu za dużo.
Domyślam się jednak, że zapach ten odniesie sukces, ponieważ w przeciwieństwie do perfum kadzidlanych bazujących na naturalnym olibanum, tutaj parametry są ponadprzeciętne. Incense Crush trwa długo na skórze w rytmie zakurzonych drewienek, syntetyków ambrowych i ISO E Super.
Opinia końcowa o perfumach D’Orsay Incense Crush
To jest przykład pogoni za kreacją „ekstraktów” kosztem jakości kompozycji. Gdyby zmniejszyć stężenie tej kompozycji do wody toaletowej kosztem ilości syntetycznych molekuł, to byłaby realna szansa na wspaniałe pachnidło. A tak mamy ciekawe składniki utopione w przedawkowanej sztuczności.