Po pierwsze, trzeba zaznaczyć, że brzoskwinia należy do nut abstrakcyjnych, czyli takich, które perfumiarz musi sam sobie złożyć z innych składników (naturalnych lub syntetycznych)
Marka Guerlain nie ukrywa tego faktu, za co chwała jej wielka. Natomiast w oficjalnych materiałach przeczytamy, że ta brzoskwinia jest w 100% złożona z syntetycznych związków, a to nie jest prawdą. Chodzi o to, że perfumiarze do kreacji wrażenia „brzoskwiniowości” bardzo często używają absolutu wończy wonnej, czyli osmantusa. Ten składnik jest wymieniany oficjalnie w spisie nut, więc warto o tym pamiętać oceniając perfumy Guerlain Peche Mirage.
To brzoskwinia skórzana, niesłodka, świetliście kwiatowa, z poziomkowym podtonem. Nie ma w niej erotyzującej soczystości, ale w zamian za to otrzymaliśmy wytworną elegancję w świeżej formie. Bardzo istotne, powiedziałbym, że nawet ważniejsze od samej brzoskwini, są tutaj nuty skórzane. Natomiast jest to skóra osmantusowa, która mogliśmy poznać w zapachu Les Indemodables Cuir de Chine. Obie kompozycja mają zresztą wiele wspólnych punktów. Chodzi o to, że nie jest to skóra zwierzęca, a bardziej przypomina nową, skórzaną torbę, do której ktoś wrzucił kilka poziomek i malin. To wejście w obszar czerwonych owoców jest wybitnie subtelne, ale jeśli ktoś wąchał absolut osmanthusa, to będzie wiedział, o co chodzi.
Po 4-5 godzinach brzoskiwnia Guerlain nabiera pewnej soczystości. Nie jest to dojrzały, nasycony sokami owoc, ale powiedzmy taka mała, twarda i wytrawna brzoskwinia, która rośnie w polskim sadzie. Już krąży w niej płyn, ale jeszcze musi długo wisieć na drzewie i łapać promyki słońca. A poza tym mam też nieodparte wrażenie, że Peche Mirage to brzoskwinia północy, zimna, z trudem radząca sobie z chłodnym klimatem.
W bazie minimalnie za dużo pojawia się jakichś molekuł drzewno-piżmowych, ale też bez tragedii. Kompozycja na szczęście nawet w końcówce zachowuje swoje chłodne skórzano-brzoskwiniowe tony.
Opinia końcowa o perfumach Guerlain Peche Mirage
Jeśli miałbym porównywać te perfumy to innych dostępnych szerzej na rynku, to do głowy przychodzi mi tylko seria My Burberry (z Black na czele). Peche Mirage ma w sobie dozę nostalgii, smutku, deszczu spadającego na drogą torebkę… Nie jest to brzoskwinia euforyzująca jak MDCI Peche Cardinal.