Perfumy lawendowe to obecnie wielka rzadkość
Popularność tej rośliny bardzo spadła w ostatnich latach i jeśli już pojawia się w perfumach, to w męskich kompozycjach jako element akordu fougere lub akordu drzewno-zakurzonego, ew. w damskich perfumach jako część akordu słodkiego (jak Libre czy Mon Guerlain). Solowe występy lawendy to już tylko na niszowych półkach można zobaczyć.
W przypadku Yves Rocher Calme Absolu lawendy jednak nie doświadczamy.
I nawet jeśli są tu jakieś naturalne olejki/absoluty, to giną one pod masą taniego plastiku i rozcieńczających wszystko utrwalaczy. Calme Absolu kojarzy się z damskimi kompozycjami dyskontowymi za 10-15 złotych. To nawet nie pretenduje do półki średniej. Całość przeszyta jest nutą podróbek Coco Mademoiselle, Cool Water czy Light Blue. W praktyce są to najtańsze molekuły piżmowe i kwiatowe, które wynaleziono kilkadziesiąt lat temu, i których dzisiaj używamy w chemii gospodarczej lub najpodlejszych zapachach.
Jestem w stanie sobie wyobrazić, że twórcy chcieli przemycić tu lawendę w formie aromatu lawendowego ze świeczek, mydeł, proszków. Natomiast on nie ma niczego wspólnego z wrażeniem olfaktorycznym, które generuje świeżo skruszona lawenda lub olejek/absolut.
Opinia końcowa o perfumach Yves Rocher Calme Absolu
W mojej ocenie jest to porażka totalna i jedna z najgorszych interpretacji lawendy, jakie wąchałem kiedykolwiek.