To będzie wielka premiera tej marki na sezon jesień/zima 2025/2026
Perfumy Carolina Herrera La Bomba to duża doza słodyczy w każdej postaci. Nie znamy jeszcze dokładnego spisu nut, ani tym bardziej składników, które zostały użyte podczas kreacji. Kilka punktów jest jednak jasnych.
Na samym wstępie pozwolę sobie na wrażenie ogólne. Chodzi o to, że nowy zapach wydaje mi się kreacją stworzoną, żeby spodobać się każdemu. W przeciwieństwie do Good Girl Eau de Parfum, które odniosły oszałamiający sukces i były jednocześnie odkrywcze, ta premiera nie ma żadnych charakterystycznych punktów. To produkt głównego nurtu, który mógłby powstać po analizie sprzedaży stu największych hitów ostatnich lat. Z tego też powodu trudno mi o zachwyt, choć pod kątem konstrukcji to nie jest zła kompozycja.
Początek ma cytrusowy, kwaskowy. Wyraźnie widać nuty bergamotkowe, nieco w stylu Flowerbomb. Obok nich, również bardzo wyraźnie, gra nuta migdałowo-tonkowa w metalicznej, kumarynowej formie. Trzecim elementem, który też wyróżnia się od startu, jest akord owocowy. W oficjalnych materiałach czytamy, że jest to pitaja, ale powiedzmy sobie wprost – to po prostu owocowo-różowe „coś”, w którym moglibyśmy poczuć i liczi, i malinę, i porzeczkę, i marakuję. To akord, który nie ma za dużo wspólnego z naturalnością, ale też nie razi. Jest przyjemny, a cytrusowo-migdałowego tony sprawiają, że unikamy wejścia w obszary totalnie zasłodzone lub mdłe.
Podobna sytuacja to tonów owocowych dotyczy też kwiatów. To ma być piwonia lub plumeria (znana jako kwiat frangipani), ale w praktyce La Bomba to efekt różowych, miodowo-słodkich róż, piwonii i jakichś tropikalnych roślin. Wierzę, że znajdą się osoby, które będą w stanie wyczuć podobieństwa do Deliny. Z drugiej strony nie powinno to dziwić skoro autorem obu mikstur jest Quentin Bisch. Carolina Herrera przedstawia ten akord jednak w prostej, masowej formie, na którą nałożono sowity filtr różowych nut średniej półki.
To samo dotyczy bazy, która staje się mdła, jakoś pomadkowo-mleczna, tępa. Nuty kwaskowe, ostrzejsze, słodko-drapiące umknęły z całości. Zostało coś na kształt waniliowego cukierka, który wywietrzał niemal w całości. Fundament rozpatrywałbym zatem jako najsłabszy etap tych perfum. Co więcej, jeśli porównamy bazy Good Girl (i znacznej części ich różowo-czerwonych flankerów) i La Bomba, to dostrzeżemy przepaść jakościową między tą dwójką. Niestety, na dole tej przepaści jest aktualna nowość.
Opinia końcowa o perfumach Carolina Herrera La Bomba
To przyjemny na początku, ale bardzo wtórny zapach. Nie wnosi do krajobrazu rynkowego żadnego powiewu świeżości. Jest kopiowanie tego, co już było wcześniej. Cierpi też na typową przypadłość mainstreamu, czyli spadek jakości w miarę rozwoju kompozycji. To sprawia, że baza brzmi mało szlachetnie i może rodzić rozczarowanie wśród osób zachwyconych startem (który jednak też nie jest szczególnie wysokiej jakości)